Rozdział 35

Kolejne kilka dni niewyobrażalnie mi się dłużyło. Jak mogło być inaczej skoro ciągle tylko siedziałam, jadłam i spałam bo praktycznie nic innego nie byłam w stanie zrobić. Z poprzedniego spaceru z Niallem z przykrością muszę się przyznać że wracałam na jego rękach bo nie miałam siły iść o kulach. Tego samego dnia poszłam pod prysznic. Owinęłam wokół nogi worek by nie zmoczyć gipsu i weszłam do kabiny. Wszystko było okej puki nie wywinęłam orła i nie uderzyłam obolałym ramieniem o kafelki. Myślałam że się zsikam z bólu i oczywiście huk było słychać na dole bo zaraz chłopcy znaleźli się w sypialni i przez drzwi pytali czy wszystko w porządku. Z zaciśniętymi wargami tłumiąc krzyk powiedziałam że wszystko gra a oni jakoś uwierzyli. No jednymi słowy każda najmniejsza, codzienna czynność była dla mnie koszmarną udręką. Na całe szczęście miałam przy sobie Oli, Perrie, Nialla i resztę chłopaków którzy starali się umilić mi jakoś czas. Rodzice zadzwonili do mnie tylko raz i to w dodatku rozmowa trwała może dwie minuty bo właśnie szli na spotkanie. Było mi przykro, nie ukrywam, ale co poradzić, dobrze wiem jaką mają pracę.
Na reszcie przyszedł ten upragniony dzień pierwszej kontroli u lekarza. Łudziłam się ze powie iż wszystko gra i ściągną mi wcześniej gips.
- Witaj Samantho, usiądź - powiedział doktor Cooper gdy wraz z Niallem weszłam do jego gabinetu. - Jak się czujesz?
- W porządku - odpowiedziałam nieco mijając się z prawdą.
- Czy pacjentka przestrzega diety? - to pytanie lekarz skierował do Nialla. Chyba stwierdził że nie jestem wiarygodna.
- Tak proszę pana. Je wszystko tak jak ma w planie.
- Ciesze się bardzo - odparł z uśmiechem. - Mogę obejrzeć twoje siniaki?
- Tak.
- Proszę usiądź tutaj na kozetce - zrobiłam tak jak poprosił, pokuśtykałam do niego i usadowiłam swój tyłek na miękkim materacu. Podniósł moją koszulkę i poczułam jak jego zimne palce uciskają obolałą skórę na moim barku. - Skąd te zadrapania? - zapytał.
- Jakie zadrapania? - oczywiście udawałam że nie wiem o co chodzi a Horan przyglądał mi się z uwagą.
- Te których wcześniej tu nie było a teraz są - lekarz nie odpuszczał.
- Aaaa, te zadrapania - czułam na sobie jego wzrok - Przewróciłam się pod prysznicem.
- Rozumiem, chyba musisz bardziej uważać.
- To prawda doktorze.
- Ogólnie wszystko się ładnie goi, ty już też wyglądasz lepiej więc myślę że zobaczymy się dopiero na ściągnięcie gipsu. Jakieś pytania?
- Można by mi ten gips ściągnąć wcześniej? Nie wytrzymam kolejnego tygodnia - zerknęłam na niego błagalnym spojrzeniem i głupkowato się uśmiechnęłam.
- No sam nie wiem, to był dość poważny uraz - zaczął się zastanawiać. - Umówmy się tak, po weekendzie spotkamy się tutaj ponownie, ściągnę Ci gips i zrobimy prześwietlenie. Jeśli wszystko będzie w porządku to nie założymy Ci nowego ale wciąż będziesz musiała chodzić o kulach.
- Dobrze - odpowiedziałam zadowolona że jest cień szansy na pozbycie się tego cholerstwa z nogi.
Po kilku minutach wraz z Niallem mogłam już opuścić szpital. Wsiedliśmy do auta i udaliśmy się na małe zakupy bo nasza lodówka ostatnimi czasy świeciła pustkami. Z przykrością stwierdzam że to w moim żołądku lądowała większość jej zawartości.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś że się przewróciłaś wtedy pod prysznicem? - spytał zmartwiony chłopak nie spuszczając wzroku z jezdni.
- Niall po co miała bym Ci to mówić? Przecież to nic takiego, po prostu się wywróciłam.
- Mogło Ci się coś stać, mogłaś przecież uderzyć głową.
- Wiem ale przecież najważniejsze chyba że nic się nie stało, prawda?
- No tak ale powinnaś bardziej uważać.
- Niall daj spokój mam się nie myć żeby nic sobie przypadkiem nie zrobić? - spytałam ze śmiechem.
- No nie. Wolę żebyś jednak się myła.
- Tak też myślałam - chłopak się do mnie uśmiechnął a ja dałam mu buziaka w policzek.
Zakupy poszły nam na całe szczęście dość szybko. I tak cudem wywalczyłam z Irlandczykiem wejście na sklep bo on uważał że to zbyt niebezpieczne i może mi się coś stać a po za tym nie wolno mi przeciążać nogi. Jest kochany, dba o mnie ale czasem jest nie do zniesienia. Jak by mógł to wszędzie nosił by mnie na rekach. Prościej było by chyba zainwestować w taczki.
Ledwo co wróciliśmy do domu a już rozległ się dźwięk mojej komórki. Dzwoniła mama.
- Cześć mamo - przywitałam się.
- Cześć córeczko, ja dzwonię tylko na chwile bo mam do Ciebie sprawę.
- Jaką? - spytałam zaciekawiona.
- Chodzi mi o wigilię. Spędzisz ją z nami w domu, tak?
- No oczywiście ze przylecę na święta tylko powiedz mi kiedy.
- No mi właśnie o to chodzi. W tym tygodniu na który przypada Boże Narodzenie jedziemy z ojcem w kolejną delegacje i zabieramy ze sobą Laurę by nie musiała siedzieć sama w domu. Wracamy rano 24 grudnia więc myślałam żebyś przyleciała koło południa.
- No dobrze, skoro inaczej wam nie pasuje to będę na samą kolację.
- Ciesze się bardzo - mamie jakby trochę ulżyło że to powiedziałam. - No to widzimy się za dwa tygodnie. Musze kończyć, kocham cię, pa - odłożyła słuchawkę nie czekając na jakiekolwiek słowa pożegnania z mojej strony. Typowe.
Położyłam komórkę na stole i ruszyłam w stronę salonu. Usadowiłam się koło Niallera który uparcie gadał o czymś z chłopakami.
- O czym tak rozmawiacie? - spytałam ciekawa.
- A o niczym - odpowiedział Horan. - Z kim rozmawiałaś przez telefon?
- Z mamą, zapraszała mnie na wigilię.
- To świetnie, w końcu spędzisz trochę czasu z rodziną - ucieszył się Liaś.
- Kiedy lecisz? Może zarezerwujemy razem lot - zagadnęła tym razem Oli.
- No raczej wątpię, moi rodzice będą w delegacji więc lecę dopiero 24 grudnia.
- Aha. No ja lecę już koło 20 żeby trochę pobyć z rodzicami - koleżanka wyraźnie się już za nimi stęskniła.
- To świetnie pozdrów ich ode mnie - odpowiedziałam z uśmiechem. - A wy chłopcy jakie macie plany na święta?
- No jedziemy do swoich rodzinek - odparł Louis. - Tylko nasz Horanek będzie musiał polecieć - zaśmiał się.
Trochę czasu nam jeszcze zeszło na gadaniu kto, gdzie i kiedy leci. Nie chcieliśmy by zaszła taka sytuacja że wszyscy wyjadą a zostanie tylko jedna osoba więc umówiliśmy się że ja, Niall i Zayn jedziemy dopiero tego 24 grudnia. Zapowiadały się naprawdę miłe święta.

***********************************************************************************
Hej ;**
Oto tu macie kolejny, już 35 rozdziałek :) Z racji że już mamy wakacje dodałam troszkę wcześniej.
Jak widać w opowiadanie wkracza już pomału ta spokojna, przyjemna, świąteczna atmosfera :)
wszyscy się rozjeżdżają do swoich domów by troszkę pobyć z rodzinką.
Jak myślicie czy wydarz się coś niezwykłego? ;* 

Zapraszam do udziału w ankiecie! :**

Kocham,
Sami <3

6 komentarze:

  1. Hm. Co się stanie... Na pewno coś się stanie. Pokłóci się z Laurą? Wygarnie jej wszystko? A może rodzice nie przylecą na czas? Nie wiem co wykombinujesz, ale czuję to, że nie zostawisz świąt tak po prostu. Oj no...
    Poza tym lubię czytać, kiedy Samantha i Niall się dogadują. Uwielbiam ich. Ale Ty przecież o tym wiesz.
    Kocham Cię, Mai ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski! :) Mam nadzieje że szybko ściągną jej ten gips, sama wiem jak to jest i jaka to męczarnia. Cieszę się ze Niall z Sami się w końcu dogadali, czekam na następny rozdział, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi się zdaję, że okaże się , że Sami święta spędzi z Oli i jej familią lub Niallem ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jest.. Ciekawe co będzie w święta.
    Dalej *.*
    /M

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!

    http://closertotheedge1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy!
Dziękuję ♥

KONTAKT

DROGIE MOTYLKI ♥

Odwiedziny :)

Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author