ROZDZIAŁ 53
ROZDZIAŁ 54
PERSPEKTYWA NIALL'A
Gdy tylko zakończyłem rozmowę z lekarzem udałem się z powrotem na korytarz. Usiadłem i myślałem. Zastanawiałem się jak to w ogóle mogło się stać. Jak mogłem być tak nieodpowiedzialny i do tego dopuścić!
Życie Sam wisi na włosku. Nikt nie wie co z nią będzie, czy przeżyje. Przecież byliśmy tacy szczęśliwi. Oświadczyny, wakacje, dziecko. Miało być tak pięknie.
Kolejne sekundy, minuty i godziny w tym szpitalu dłużyły mi się niesamowicie. Siedziałem na krześle wpatrując się bezmyślnie w drzwi sali operacyjnej. Co jakiś czas podchodził do mnie Liam lub Olivia pytając czy coś wiadomo ale widząc moje przeczące kiwanie głową odwracali się i wracali do reszty znajomych pozwalając mi pobyć samemu.
W końcu późnym wieczorem w drzwiach pojawił się ten sam lekarz co poprzednio. Tym razem nie zapraszał mnie do gabinetu tylko usiadł na wolnym krześle obok mnie.
- Jak pan się czuje panie Horan? - spytał ściszonym głosem.
- To chyba teraz nie jest istotne - odparłem nie ukrywając irytacji. - Co z nią? Niech mi pan coś w końcu powie.
- No dobrze. Więc jak już panu mówiłem, pani Samantha została tutaj przywieziona w naprawdę ciężkim stanie. Operacja trwała kilka godzin i ....
- Czy ona nie żyje? - przerwałem mu niegrzecznie nie mogąc dłużej znieść tej niepewności.
- Żyje - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Naprawdę? - spytałem nie dowierzając. Łza mimowolnie spłynęła po moim policzku.
- Tak, naprawdę. Jest pan szczęściarzem panie Horan. Za chwilę pielęgniarki przewiozą pana narzeczoną na sale obserwacji zrobią podstawowe badania, sprawdzą czy wszystko jest w normie a później myślę że będzie pan mógł do niej zajrzeć.
- Kiedy się obudzi?
- No cóż, trudno powiedzieć. Nie do końca wiemy jak na jej organizm wpłynął wypadek i wszystkie leki które musieliśmy podać. Myślę jednak że za nie długo.
- Bardzo dziękuję doktorze - powiedziałem z wdzięcznością ściskając mu dłoń.
Około półtorej godziny później wpuszczono mnie na sale. Widok Sam na szpitalnym łóżku mnie przeraził.
Była cała posiniaczona i podrapana. Miała lewą nogę w gipsie, zabandażowaną rękę i plaster na skroni. Była blada, wyglądała na niewyobrażalnie wycieńczoną, słabą i bezradną. Usiadłem obok niej jednak jej nie dotknąłem choć tak bardzo chciałem. Była taka krucha że bałem się iż ją skrzywdzę lub zadam ból.
Po całym dniu w końcu odczułem ulgę.
PERSPEKTYWA SAMANTH'Y
Na policzku poczułam ciepłe promienie słoneczne. Chciałam otworzyć szeroko oczy i jak każdego poranka zerknąć przez okno na latające ptaki i ruszające się od wiatru gałęzie drzew jednak nie mogłam. Moje powieki były ciężkie i bolały. Delikatnie i pomału je rozchyliłam. Od jasnego światła oczy zaczęły mi łzawić. Próbowałam podciągnąć się na łóżku jednak w momencie niewyobrażalny ból przeszył całe moje ciało.
- Połóż się - usłyszałam cichy i ciepły głos. To był Niall. Spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć. Miał rozczochrane włosy, bladą cerę, podkrążone, czerwone i zapuchnięte oczy.
- Niall co się stało? - spytałam zachrypniętym głosem i nagle wszystko sobie przypomniałam. Dom, moja matka, kłótnia, rozpędzone auto. Na samo wspomnienie przeszył mnie dreszcz a do oczu napłynęły łzy. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam gips, bandaże, plastry i siniaki.
- Sam, nie płacz, już jest wszystko w porządku - wyszeptał zbliżając się do mnie i ujmując moją dłoń. Mimowolnie się skrzywiłam. - Przepraszam - wyszeptał i zabrał rękę. Jego dotyk sprawiał mi ból jednak nie dbałam o to i tym razem ja chwyciłam go za dłoń.
- Niall przepraszam - powiedziałam po chwili półgłosem a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Oszalałaś, za co? - spytał nieco zbity z tropu.
- Za wszystko. Za moją mamę, za mnie, za to że pojawiłam się w twoim życiu i zrobiłam taki bałagan. Za te wszystkie złe rzeczy które przytrafiły ci się z mojego powodu - odparłam łamiącym się głosem.
- Jak możesz tak mówić? - był wyraźnie urażony.
- Bo to prawda. Wniosłam do twojego życia więcej szkody niż pożytku. jesteś przeze mnie nieszczęśliwy.
- Sam czy ty do reszty zwariowałaś!? jak możesz w ogóle tak mówić? Nic lepszego nigdy mnie nie spotkało. To prawda, mamy swoje wzloty i upadki, masz dość trudną rodzinę i ciężkie przeżycia ale to niczego nie zmienia. Powiedziałem Ci kiedyś że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, że zawsze przy Tobie będę i że nigdy nie pokocham nikogo tak mocno. Nic się nie zmieniło, słyszysz? Kocham cię - powiedział szczerze patrząc na mnie. Jego oczy zaczęły się szklić.
- Ale ...- zaczęłam mówić jednak Horan szybko mi przerwał.
- Nie ma żadnego ale - zaprotestował po czym zamknął moje usta w delikatnym pocałunku. Z powrotem usiadł obok mnie i patrzył na mnie z miłością.
Nagle sobie coś uświadomiłam.
- Niall? - zagadnęłam nagle.
- Tak?
- Co z dzieckiem? - odparłam drżącym głosem. Chłopak w momencie spuścił wzrok. - Niall?
- Sam tak mi przykro ale ... - urwał w połowie zdania a ja wybuchłam głośnym i niepohamowanym płaczem.
2 tygodnie później
Dwa tygodnie po wypadku lekarz w końcu zgodził się mnie wypuścić do domu pod warunkiem że będę pod stałą opieką i będę regularnie przyjmować leki.
To były jedne z najgorszych dni w moim życiu. Strata dziecka bolała mnie i Nialla niesamowicie. Dalej boli. Nie możemy o tym zapomnieć ale staramy się żyć normalnie. Horan przez cały czas był przy mnie. Nie chciał mnie odstąpić na krok nawet gdy spałam. Tak jak by się bał że pod jego nieobecność może mi się coś stać.
Gdy tylko odwiedziny były możliwe wpadli do mnie Oli, Perrie, Stella, Liam, Harry, Zayn i Louis. Dziewczyny nie wytrzymały i na mój widok zaczęły płakać. Były to łzy szczęścia i ulgi. Gdy tylko ich wszystkich zobaczyłam zapragnęłam jak najszybciej wrócić do domu.
Nie omieszkałam oczywiście zapytać Nialla o moją matkę. Gdy tylko Horan sobie o niej przypominał pięści mimowolnie mu się zaciskały a w oczach widoczna była niewyobrażalna złość i gorycz.
Powiedział mi że gdy tylko przywieźli mnie do szpitala była tu cały czas. Siedziała i czekała. Jednak gdy usłyszała że wszystko już ze mną w porządku i że będę żyć po prostu wyszła.
Gdy to usłyszałam nie było mi smutno, przykro i nie byłam też zła. Wręcz przeciwnie. Byłam szczęśliwa że jej nie spotkałam i nie musiałam z nią rozmawiać. Nie chce jej już nigdy spotkać, chcę żeby zniknęła.
Dziś jest ten dzień w którym w końcu opuszczę mury szpitala i Niall zawiezie mnie do domu. Jestem szczęśliwa. Tak długo na to czekałam. Chciałam wrócić, wyzdrowieć i żyć normalnie, jak dawniej. Chciałam zapomnieć o tym co się stało. Moją radość jednak regularnie zakłócał wewnętrzny niepokój i ból. Ilekroć myślałam o powrocie do domu i się cieszyłam chwilę później w oczach miałam łzy bo przypominałam sobie o tym wszystkim co tam jest i czego nie chce widzieć. Dziecięce ubranka, zabawki, łóżeczko i wózek. Książki o ciąży, moje ciążowe ubrania i witaminy które codziennie rano musiałam zażywać. Gdybym tylko mogła, położyła bym się do łóżka i płakała cały dzień przez najbliższy tydzień. Jednak nie mogę. Obiecałam sobie że będę silna. Dla siebie i przede wszystkim dla Nialla. Wiem że on też to mocno przeżywa jednak chce by myślał że ja dałam sobie z tym radę. Nie chcę by bez przerwy się o mnie zamartwiał, by bał się że mi się coś stanie lub że popadnę w depresję. Chcę by po prostu był przy mnie bo tego najbardziej potrzebuję.
Moje rozmyślania przerwał wchodzący na sale Niall.
- Gotowa na powrót do domu? - zapytał z uśmiechem pomagając mi wstać z łóżka.
**********************************************************************************************************************
Hej, hej, hej <3 !!
Nawet nie wiecie jak ogromnie się cieszę że znowu tu jestem i że mogę kontynuować tą historię!
Dziękuję Wam że cały czas byliście dla mnie wsparciem.
Wiem że może rozdział nie jest idealny ale dopiero się rozkręcam ;)
To co wydarzy się jeszcze w życiu Sami i Horanka może Was mocno zadziwić!
Kocham,
Mandi <3
Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże !!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest niesamowity i ty jestes niesamowita !
Tak się nie mogłam doczekać tego rozdziału i jest w końcu <3
NIE MASZ POJĘCIA JAK SIE CIESZE ŻE KONTYNUUJESZ TĄ HISTORIĘ.
Szczerze to miałam nadzieje, że dziecko też przeżyje.. Juz bylo tak blisko .. Tak się cieszyli.. Szkoda . Ale wspaniale że Sami zmartwychwstała xd Juz się nie mogę doczekać następnego ! <3 Pozdrawiam :) SZPYCU. <3
<33333 Taak *.*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <33
Rozdział zajebisty! Wróciłaś <3 I to w wielkim stylu!
OdpowiedzUsuńZłamałaś mi serce ostatnio i teraz troszkę też tym, że maluszek nie przeżył... No ale cóż coś musiało się stać ;)
Ważne że młodzi będą razem!
Kocham :* Czekam na następne!
bardzo sie ciesze że wróciłaś i postanowiłaś dalej pisać historie Sam :) czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń<3
Usuń