PERSPEKTYWA NIALL'A
Rozwścieczona Samantha ubrała buty, kurtkę i bez namysłu wybiegła z domu. W jej ślady oczywiście poszła jej matka a zaraz potem dołączyłem ja i reszta naszej ekipy. Nie do końca ogarniałem co się dzieje. Wiedziałem że jej rodzice są nie obliczali ale żeby do tego stopnia? Pani Hale ponownie szarpnęła Sam za rękę tym razem wyraźnie mocniej. Dziewczyna się wyrwała i wyleciała prosto na ulice. Odwróciła się na ułamek sekundy i zobaczyłem jej przerażony wzrok. Kilka sekund później wjechał w nią rozpędzony samochód. Wszyscy wrzasnęli z przerażenia a dziewczyny zaczęły piszczeć. W momencie znalazłem się obok bezbronnego i słabego ciała Sam które leżało bezwładnie na ulicy. Dziewczyna była cała zakrwawiona i nie mogła się ruszyć. Jej powieki zaczęły delikatnie drgać usilnie próbując pozostać otwarte. Wszyscy do nas podbiegli a kierowca czym prędzej odjechał. Byłem rozwścieczony. Jak można być takim tchórzem?! Jak można tak po prostu uciec?! Nie miałem jednak ani siły ani czasu się nad tym zastanawiać. Teraz najważniejsza była dla mnie Sam i nasze dziecko. Dziewczyny zaczęły płakać a ja panikować.
- Sam błagam nie rób mi tego! - wydusiłem z siebie w końcu. - Słyszysz?! Nie zamykaj oczu! - jednak na marne. Sam opadła z sił. - Zadzwonił ktoś po pogotowie?
- Tak, zaraz tu będą - odpowiedział drżącym głosem Liam.
- To wszystko Pani wina!! - wrzasnąłem w kierunku matki Sam.
- Nie próbuj mnie obarczać winą! Sama wybiegła na ulicę - jak ona mogła tak mówić i to z takim spokojem. Zerwałem się na równe nogi i podszedłem do niej. Miałem ochotę jej wszystko wygarnąć. Powiedzieć jak bardzo zraniła własną córkę i jak bardzo ona cierpiała jednak powstrzymali mnie chłopcy chwytając za ręce i skutecznie odciągając.
- Daj spokój Niall, jesteś zdenerwowany - zaczął Malik.
- Zostawcie mnie - wysyczałem przez zaciśnięte zęby i z powrotem spocząłem przy Samanthcie. Chwyciłem ją za rękę i delikatnie położyłem głowę na brzuchu. Byłem totalnie zagubiony i bezradny. Nie mogłem absolutnie nic zrobić bo to mogło by tylko pogorszyć sytuacje. Musieliśmy czekać na pogotowie które na szczęście pojawiło się stosunkowo szybko. Zabrali Sam do karetki i pozwolili wsiąść tylko mi oraz jej matce.
- Bez obaw, dojedziemy autem - rzucił w moim kierunku Liam po czym drzwi się zamknęły i ruszyliśmy. Nie pozostało mi nic jak siedzieć z boku i przyglądać się jak ratują moją narzeczoną i dziecko. Schowałem twarz w dłoniach i łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się i ktoś otworzył drzwi z zewnętrznej strony pomagając wyjąć nosze. To był chyba jakiś lekarz. Popędzili do budynku a ja zaraz za nimi nie zawracając sobie zbytnio głowy tym czy matka Sam jest za mną czy może raczej już sobie poszła.
Sam na noszach w otoczeniu grupki ludzi skierowała się nieprzytomna wprost na salę operacyjną gdzie mi niestety już nie pozwolono wejść. Kazano mi czekać, więc czekałem. Siedziałem pod drzwiami sali nie mogąc się nigdzie dalej ruszyć. Po kilku minutach dołączyła do mnie cała reszta. Dziewczyny były całe zapłakane a chłopcy posyłali mi tylko współczujące spojrzenia.
- Wiesz cokolwiek? - spytał Liam siadając obok mnie.
- Nic. Do tej pory nikt stamtąd nie wyszedł a mnie nie wolno tam wejść - odpowiedziałem.
- Co z jej matką?
- Jest gdzieś tu nie daleko ale najwyraźniej woli trzymać się zdała ode mnie - odparłem.
- No tak - Payne spuścił głowę z rezygnacją.
Wstałem i odszedłem kawałek dając mu tym samym do zrozumienia że nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Nie chciałem niczyjego współczucia, chciałem by Sami była tu ze mną i by to wszystko okazało się po prostu jednym wielkim koszmarem. Nie wiem dlaczego ale przez ten tłok w mojej głowie nie mogłem przestać obarczać się winą. Mogłem ją przecież zatrzymać i nie pozwolić wybiec na ulicę, mogłem nie wpuszczać matki Sam do naszego domu, przecież już wystarczająco namieszała w naszym życiu. Gdybyśmy na życzenie Sam zostali chociaż jeden dzień dłużej na Hawajach by ją w ten sposób uszczęśliwić to przecież całe to zdarzenie mogło nie mieć miejsca. Do jasnej cholery! Może chociaż gdyby obudziła się pięć minut później to ten dzień potoczył by się inaczej! Mogłem temu zapobiec na tak wiele sposobów a nie zrobiłem tego. Nie zrobiłem nic co mogło by uchronić moją narzeczoną i dziecko.
Nerwowo chodziłem tam i z powrotem po korytarzu próbując to wszystko jakoś pojąć, objąć rozumem.
- Niall co się z tobą dzieje? - spytała zatroskana Olivia podchodząc do mnie. Martwiła się.
- To moja wina - powiedziałem po cichu bardziej do siebie niż do niej. Wypowiedzenie tych słów na głos utwierdziło mnie w tym. Po części to naprawdę była moja wina.
- Niall nie mów tak. Ty tutaj nie zawiniłeś - próbowała mnie pocieszyć.
- Jak to nie?! - spytałem oburzony. - Wystarczyło by że nie wpuścił bym tej wariatki do domu i to by się nie wydarzyło! - zacząłem krzyczeć. Po chwili znaleźli się obok nas chłopcy.
- Co się dzieje? - spytał Malik.
- Jest zdenerwowany i zmęczony. Obwinia się za to co się stało - wyjaśniła bezsilnie Oli.
- Niall, uspokój się, odpocznij i postaraj się na chwilę o tym nie myśleć - zaczął Zayn jednak mu przerwałem.
- Nie myśleć?! Moja narzeczona leży w tym momencie na stole operacyjnym, nie wiadomo czy ona i dziecko przeżyją a ja mam o tym nie myśleć?! - spytałem oburzony sądząc że może się przesłyszałem. Chłopak widocznie się zmieszał uświadamiając sobie co przed chwilą powiedział.
- Niall... - podjął tym razem rozmowę Liam.
- Dość! - wrzasnąłem. - Dajcie mi wszyscy święty spokój! - po tych słowach wyminąłem ich i chciałem wyjść się przewietrzyć ale nagle z sali wyszedł lekarz. Zatrzymałem się niepewnie i zawiesiłem na nim wzrok.
- O co chodzi? - spytał wpatrując się we mnie.
- Co z nią? - zadałem pierwsze pytanie jakie nasunęło mi się na myśl.
- A Pan to?
- Przepraszam - w momencie oprzytomniałem. - Niall Horan, narzeczony.
- Ach tak - powiedział lekarz. - Niech Pan pójdzie za mną do gabinetu. - poprosił i ruszył korytarzem zostawiając mnie z tyłu.
Po chwili siedzieliśmy w ciszy w jego gabinecie. Jedyne co było słychać to zegar tykający na ścianie oraz nasze nierówne oddechy.
- Panie Horan, wie Pan że przywieziono ją tutaj w bardzo ciężkim stanie? Miała wiele obrażeń zewnętrznych i wewnętrznych. O mało nie doszło do wykrwawienia.
- Tak wiem. - odpowiedziałem spokojnie. - Czy ona umarła? - spytałem starając się nie załamywać głosu.
- Nie - odparł lekarz a mnie kamień spadł z serca. - Przeprowadziliśmy skomplikowane operacje i wszystko może się zdarzyć więc niech Pan nie liczy na zbyt wiele. Kilka kolejnych godzin będzie decydujących. Jeśli nie pojawią się komplikacje, przeżyje w innym wypadku - przerwałem mu nie chcąc wiedzieć co będzie w innym wypadku. Nie chciałem tego słyszeć.
- Co z dzieckiem?
- No cóż... - odetchnął ciężko.
*********************************************************************************
To już ostatni rozdział! Naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze tylko epilog i na dobre pożegnamy się z tymi bohaterami :)
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za to że ze mną jesteście! Za to że czytacie, komentujecie i motywujecie! Nie ważne czy jesteście ze mną od prologu czy od połowy opowiadania - i tak jestem ogromnie wdzięczna. Bez waszego wsparcia nawet nie zaczęła bym pisać tej historii. Wiadomo, znalazły się osoby które mnie hejtowały jednak mnie to nie zniechęciło a wy stawaliście w mojej obronie ;*
Kocham Was wszystkich najmocniej na świecie! Mam nadzieję że spotkamy się przy kolejnym opowiadaniu <333
Kocham,
Sami<3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
KONTAKT
DROGIE MOTYLKI ♥
Odwiedziny :)
Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Nie mogę uwierzyć że opowiadanie dochodzi do końca...naprawdę świetna robota. Gratuluję ci i dziękuję za te wszystkie wspaniałe rozdziały! :) Czekam na epilog ;'( i na nowe opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,ściskam i czekam na nn! :*
..zapraszam do mnie! :* ♥
Chce mi się płakać.. Ohh.
OdpowiedzUsuńBiedna Sami.. i Niall nie powinien się tak obarczać winą.
Ale co z dzieckiem ?!
Jak mogłaś tak zakończyć ;c
Nie wierze..
Nie wiem co napisać, jest mi smutno że ta historia dobiega końca i jeszcze tylko epilog ale pocieszam się tym, że będziesz pisać nowe :)
Pozdrawiam ;** <33
/ Magda
O matko powiedz że będzie wszystko dobrze ;'( Czekam na epilog i kolejne opowiadanie :*
OdpowiedzUsuńAch. . nie to juz naprawde koniec :-( .. co z dzieckiem ?:-/ Czekam na epilog i kolejne opowiadanie. .. Daria
OdpowiedzUsuńCooo JAK MOGŁAŚ W TAKIM MOMENCIE PRZERWAĆ ?!
OdpowiedzUsuńBOOŻE PISZ SZYBKO BO NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ !!!
I NIE MOGĘ UWIEŻYĆ ŻE TO JUŻ KONIEC.. ;C
ALE DOBRZE ŻE BĘDZIESZ PISAĆ KOLEJNE OPOWIADANIE I MAM NADZIEJE ŻE BĘDZIE TAK SAMO PERFEKCYJNE JAK TO <3
BARDZO MIŁO SIĘ CZYTA TWOJE OPOWIADANIE. WIDAĆ ŻE WKŁADASZ W TO CAŁĘ SWOJE SERCE I STARASZ SIĘ TRZYMAĆ W TERMINACH NAWET JAK NIE JESTEŚ W NAJLEPSZEJ FORMIE. I CHCĘ CI PODZIĘKOWAĆ OGROMNIE ZA TO ŻE PRZEZ TE 10 MIN JAK CZYTAM JESTEM W CAŁKOWICIE INNYM ŚWIECIE. CZUJĘ SIĘ JAKBYM TAM BYŁA. PRZEŻYWAM WSZYSTKO TAK JAK BOHATEROWIE A TO WSZYSTKO DZIĘKI TOBIE BO JESTEŚ WSPANIAŁA I MASZ RĘKĘ DO PISANIA. NIE DOTARŁO DO MNIE JESZCZE ŻE TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ ŻE JESZCZE TYLKO EPILOG I KONIEC TEJ OPOWIEŚCI ...;C
BYŁAM OD 1 ROZDZIAŁU TYM TRUDNIEJ MI SIĘ Z NIM ROZSTAĆ ..
DZIĘKUJĘ CI TAKŻE ŻE ZAWSZE MNIE INFORMOWAŁAŚ O KOLEJNYCH ROZDZIAŁĄCH BO RÓWNIE DOBRZE MOGŁAŚ MIEĆ WYWALONE NA WSZYSTKO I CHCIEJCIE TO CZYTAJCIE NIE TO NIE. ALE TY SIĘ O NAS TROSZCZYŁAŚ <3
III MEEEEEEGA SIĘ CIESZĘ ŻE BĘDZIE DRUGIE OPOWIADANIE I JESZCZE RAZ (MAM NADZIEJE) BĘDĘ TO WSZYSTKO PRZEŻYWAĆ .
HUH ROZPISAŁAM SIĘ ALE NALEŻAŁY CI SIĘ MEGA PODZIĘKOWANIA <3
JESTEŚ CUDOWNĄ OSOBĄ ALE I TAK CIĘ NIENAWIDZĘ ŻE PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE !!! HAHA :D
DZIĘKUJĘ . SKOŃCZYŁAM . :*
POZDRAWIAM <3333
fanie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńja chce wiedzieć co dalej ;(
OdpowiedzUsuńŚwietny! Ja już chcę następny <33 nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie:**
http://lovesandfriend.blogspot.com/
Świetny rozdział, cudowne uczucia <3
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog :))
Pozdrawiam :**
Serio laska, poważnie? Tak zerżnęłaś z truly-madly-deeply, że aż w du.p.ie szczypie. W jednym w fragmentów zmieniłaś dwa zdania na miłość boską! Ja rozumiem, można się zainspirować,czy coś podpatrzeć jak ktoś inny pisze, ale to jest po prostu plagiat. Naprawdę przykro wiesz, bo to brak szacunku nie tylko dla pracy innego bloggera, ale przede wszystkim brak szacunku dla czytelników, których najwyraźniej masz za idiotów, że nie zorientują się co robisz. Osoba z resztkami godności by przynajmniej przyznała się do winy. Jak dla mnie to ciesz się, że to jest nie zgłoszone bo blogspot, by Cię pewnie zablokował. Tutaj powinnam napisać z wyrazami szacunku - Cookie - Szefowa CHSH, no ale z natury sytuacji wytnij sobie pierwszą część zdania.
OdpowiedzUsuńSami od nikogo nie ściąga. Tworzy to wszystko sama. Pisze tą historię, poświęca swój czas i wszystko nam przekazuje, a ty bezczelnie piszesz, że ona ściąga. Miał/a byś chociaż odwagę i się ujawnił/a, bo pisząc takie rzeczy z anonima pokazujesz poziom inteligencji na którym jesteś. Najpierw pomyśl, potem napisz, bo swoim głupkowatym pisaniem nic nie zyskasz, jedynie swój stracony czas !! Więc się zastanów czy warto. !!!
UsuńSami nie martw się tworzysz cudownie a takie hejty jedynie uczą cię wytrwałości w życiu <333
Aga :**
Mogłabym skrytykować dziewczynę, która krytykuje twoją twórczość, bowiem mogła podać konkretne dowody - wkleić twój tekst jak i tej całej dziewczyny, od której niby to skopiowałaś. No cóż albo się nie chce, albo po prostu lepiej skracać sobie drogę. Nie powinnaś się przejmować takimi komentarzami gdyż z anonima każdy może sobie pisać co chce. Rzeczywistość jest inna, to co chciałabyś usłyszeć wyczytasz w intrenecie przy okazji dowiadując się nowych faktów o własnej osobie. No cóż komuś tak bardzo się nudzi, że bawi się w detektywa. Pasowałoby się chociaż podpisać, jeżeli ta osoba ma godność - skoro twierdzi, że ty nie masz, bo skopiowałaś ? To jest śmieszne, jej oskarżenia są po prostu zabawne jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńZresztą ta cała autorka, która prowadzi bloga, z którego niby ściągnęłaś tekst powinna dać o sobie znać i upomnieć się o prawa autorskie lub po prostu skontaktować z tobą w celu wyjaśnienia.
To ona powinna załatwiać sprawę a nie jakieś ANONIMY.
Co do samego rozdziału.
Wyszedł ci wspaniały. Wspomnienie odnoszące się do poprzedniego rozdziału, które wiele wyjaśniło.
No cóż nie każdy ma kochającą rodzinę, czy samą, wspaniałą mamę.
Ona nadal nie jest świadoma tego, co uczyniła. Tego, że przez słowa, które zraniły własną córkę jak ostrze prawie uśmierciła swoją córkę.
Prawie robi wielką różnicę, więc właśnie nie wiemy czy Sam przeżyje, co z dzieckiem. Ach dzisiaj pojawi się rozdział i czekam na niego z niecierpliwością. Przepraszam cię za późne skomentowanie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Amare *o*