Rozdział 48

Gdy wróciliśmy do domu od lekarza wszyscy czekali już na nas w salonie. Nawet Perrie udało się wyrwać z uczelni. Każdy z nich długo wyczekiwał na wiadomość o płci dziecka. Była to nie lada sensacja.
- No więc co to będzie?! - zaatakował nas już od progu Loczek. Wszyscy cierpliwie wyczekiwali odpowiedzi. Usiadłam z Niallem na kanapie i uśmiechnęłam się do niego.
- To będzie dziewczynka - oznajmiłam zadowolona.
- Harry, przegraliśmy! - wrzasnął zrozpaczony Louis i zaczął biegać po domu. Nie zwracając uwagi na tego świra każdy po kolej zaczął nam gratulować.
- No to kiedy lecicie do rodziców by przekazać im nowinę? - zmieniła po pewnym czasie temat Oli.
- W przyszłym tygodniu piątek i sobota jesteśmy w Irlandii a niedziela i poniedziałek w Polsce - powiedział Nialler.
- Macie już zarezerwowane bilety? - dopytywała koleżanka.
- Tak, wszystko jest zaplanowane - odparł chłopak.
- Boisz się? - tym razem pytanie skierowała do mnie.
- Trudno żeby nie. Nie da się przewidzieć jak zareagują ale staram się by dobrej myśli. Nic sobie nie obiecuję, co się stanie to się stanie - oznajmiłam jak najbardziej pewna swojej odpowiedzi.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę w salonie na temat ciąży, dziecka i naszego wyjazdu jednak potem Horanek nalegał by zmienić temat ponieważ nie wolno mi się stresować. Kochany dbał o mnie jak nikt inny.
Zamówiliśmy sobie do domu jedzenie i w spokoju spędziliśmy resztę dnia przed telewizorem beztrosko się leniąc.
Każdy kolejny dzień ciągnął mi się jak flaki z olejem. W głowie miałam już tylko piątkowy wyjazd i fakt że przed Wielkanocą miałam o ciąży poinformować również szkołę. Tego bałam się najbardziej. Niall obiecał że pojedzie ze mną i spróbujemy załatwić indywidualny tok nauczania. Sama jego obecność znaczyła dla mnie wiele.
Czwartkowego popołudnia wraz z chłopakiem podjechałam pod budynek szkoły. Większość zajęć już się skończyła więc było dość cicho. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Chwyciłam Horanka za rękę i pewnie poprowadziłam pod odpowiednie drzwi. Delikatnie zapukałam i już po chwili zostaliśmy zaproszeni do środka. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia czego się tak bałam. Dyrekcja szkoły okazała się być bardzo wyrozumiała i przychylna. Pytali czy będę w stanie dokończyć rok i czy na pewno nie chcę chodzić na grupowe zajęcia. Prosto z mostu odparłam że zależy mi by skończyć klasę jednak wolę nie chodzić do szkoły by uniknąć niezręcznych sytuacji i przede wszystkim by mieć spokój. Takim właśnie sposobem załatwiłam sobie zajęcia indywidualne i zaledwie po godzinnej rozmowie mogliśmy opuścić mury szkoły mając wypełnione wszelkie niezbędne dokumenty.
Po powrocie do domu niezwłocznie udałam się do swojego pokoju by zacząć pakowanie. Jutro o godzinę piętnastej mieliśmy lot więc wolałam wszystko przygotować wcześniej by nie robić tego na ostatnią chwilę.
Wyciągnęłam z szafy niewielką walizkę, położyłam otwartą na łóżku i pomału wkładałam wszystkie rzeczy. Dwie pary butów, legginsy, sweter, luźne tuniki itp. Biorąc pod uwagę to ze nigdy nie wiem co ze sobą zabrać i co chwilę to co wpakowywałam to z powrotem wyciągnęłam, załadowanie walizki zajęło mi cały wieczór. Zmęczona całym dniem wzięłam piżamę, kosmetyki do mycia i poszłam do wanny. Nalałam sobie ciepłej wody i lawendowego płynu. Gdy wanna była już po brzegi wypełniona pianą rozebrałam się i ostrożnie zanurzyłam. Przyjemne ciepło ogarnęło całe moje ciało. Odprężyłam się i pozwoliłam sobie na chwilę relaksu. Po niespełna godzinie szczęśliwa opuściłam łazienkę i położyłam się na łóżku wraz z Amare. Już za niedługo psiak nie będzie moim jedynym maleństwem o które będę musiała dbać. Głaszcząc ją usnęłam.
Gdy rano się przebudziłam zegar na mojej komórce wskazywał na godzinę 10:27. Nie śpieszyłam się zbytnio ze wstaniem bo w sumie nie było takiej potrzeby. Miałam dzień wolny więc mogłam się wyspać. Podniosłam się z łóżka i nie przebierając się z piżamy ruszyłam na dół prosto do kuchni. Oczywiście całe towarzystwo tam siedziało ale najwyraźniej byli już po śniadaniu.
- Hej - rzuciłam w ich stronę.
- Jak się mają moje Księżniczki? - spytał Niall przytulając się do mnie od tyłu.
- Ooo... - wyrwało się z ust Olivii a ja zachichotałam. - No co, jesteście kochani - stwierdziła przyjaciółka.
- Czujemy się bardzo dobrze - zwróciłam się do chłopaka.
- To świetnie - odparł zadowolony. - Co zjesz na śniadanie?
- Może...Omlet?
- Już się robi - powiedział i ruszył do lodówki by wyciągnąć potrzebne składniki. Po piętnastu minutach śliczny i pachnący omlet z warzywami stał pod moim nosem. Wsunęłam go w zastraszająco szybkim tempie. Popiłam go pyszną herbatą jak co dzień łykając również witaminy.
- Jesteś już spakowana? - spytał Horanek po skończonym śniadaniu.
- Tak, wczoraj to zrobiłam. A ty?
- Ja jeszcze nie. Co będziesz robiła gdy ja zajmę się swoja walizką?
- Nie bój się, nie będę się przemęczać. Może pójdę na spacer a potem się jeszcze prześpię.
- W porządku - odparł wyraźnie usatysfakcjonowany moją odpowiedzią.
Odeszłam po chwili od stołu i zawołałam z piętra Amare. Zapięłam ją na smycz, ubrałam sobie buty i ciepły sweter po czym oznajmiłam wszystkim że wychodzę na spacer.
Powoli przemierzałam z psem uliczki między domkami. Bardzo lubiłam naszą dzielnice. Było to cicho i spokojnie. Poszłyśmy również przez park w stronę stawów gdzie po prostu uwielbiałam spędzać czas. Usiadłam na trawie i pozwoliłam psiakowi się wybiegać. Jak zawsze pogrążyłam się we własnych myślach analizując zdarzenia ostatnich miesięcy. Już nie byłam pełna obaw, byłam szczęśliwa.
Po prawie dwugodzinnym spacerze nie śpiesząc się wróciłam do domu. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki sok by się napić po czym tak jak zapowiedziałam udałam się do pokoju by się zdrzemnąć i nabrać sił.
- Sami wstawaj - obudził mnie cichy głos Nialla.
- Nieee
- Wstawaj za półgodziny musimy wyjeżdżać.
- No dobra - odpowiedziałam po czym niechętnie zwlokłam się z łóżka.
- Zniosę twoją walizkę na dół a ty się przygotuj - powiedział całując mnie w usta.
Ruszyłam do szafy by wybrać świeże ciuchy. Przebrałam się, zrobiłam makijaż, zgarnęłam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki po czym wyszłam z domu uprzednio z wszystkimi się żegnając. Niall czekał już na mnie gotowy w aucie. W dość szybkim tempie znaleźliśmy się na lotnisku. Spokojnie weszliśmy do samolotu i zajęliśmy swoje miejsca. Już po kilku minutach wystartowaliśmy i odrywając się od ziemi mogłam podziwiać piękny Londyn który stopniowo stawał się coraz mniejszy. Wraz z nim odchodziły moje zmartwienia i problemy. Czułam że wszystko będzie dobrze i damy sobie rade.

********************************************************************************
Bardzo Was przepraszam za to że rozdział jest taki nudny i nic sensownego się w nim nie dzieje. Naprawdę chciałam by był lepszy ale po prostu nie miałam czasu by napisać to lepiej a chciałam dodać w terminie. Przedwczoraj byłam u lekarza a dziś w szpitalu i najnormalniej zabrakło mi czasu. Mam nadzieję że wybaczacie <3
Już w następnym rozdziale pobyt w Irlandii i w Polsce!
Bardzo, bardzo, bardzo Was kocham Misie ! ;*

Sami<3

7 komentarze:

  1. Rozdział nie zawsze musi wnosić coś sensownego. Tak jak normalne życie- czasem ciekawe, a czasem wręcz zawiewające nudą. :) Rozdział wniósł wiele. Humor, dodatkowe informacje, troskliwość i spokój. Jest b. dobry. Napisany starannie i niebanalnie, co zachęca do czytania. :) Czekam na kolejny rozdział, w którym rozwiejesz wszelkie wątpliwości. Życzę weny i powrotu do formy (jeżeli oczywiście w szpitalu byłaś z jakimś osobistym problemem). :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O JEJKU!! A co się stało ??!! W szpitalu ?!! OMG.. to powrotu do zdrowia, słonko, Trzym się :****

    Co do rozdziału, to może i nudny, ale w każdej książce, czy opowiadaniu nadchodzi taki okres :)) Nie nad jedną lekturą nudziłam się bardziej, niż nad twoim opowiadaniem xD Serio, kiedyś była taka "Przygody Pilota Pirxa" , że na pierwszych chyba 7 stronach miałam dość, jakieś żarty normalnie, masakra -,-

    No to życzę weny i tego powrotu do zdrowia, cukiereczku :)). Pozdrawiam !! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No myślałam, że już będą 2 wizyty zaliczone xD Jestem taka ciekawska..
    Ojj.. coś poważnego? Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie uświadomiłam sobie, że nie dodałam komentarza pod poprzednim rozdziałem . >.<
    Co do tego i poprzedniego rozdziału to jak zwykle są świetne.
    Twoje rozdziały nigdy nie są nudne jak dla mnie. Uwielbiam Twoje opowiadanie i nie mogę uwierzyć, że powoli będzie się kończyć. :(
    Co do rozdziały to nie mogę się doczekać pobytu Niall'a i Sam w Irlandii i Polsce. Najbardziej ciekawi mnie reakcja rodziców Sami o ciąży no i tej jej wrednej siostry. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. :)

    Czekam na następny.
    Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny. :) :*

    http://stole-my-heartx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to coś poważnego?
    No w sumie szpital, to pewnie tak.. Trzymaj się tam kochana + szybkiego powrotu do zdrowia ! :*
    Co do działu to jest na prawdę w porządku a nie jakiś nudny.
    To, że się w nim nic nie dzieje, nie oznacza, że jest nudny - a owszem dzieje się, bo wprowadzasz nas do wizyty u rodziców. Najbardziej ciekawi mnie jednak rodzina Sam - ponieważ sami wiemy jacy oni są. Czytałam na twoim asku pytania i zasmuciłam się, gdy wyczytałam, że koniec jest nieszczęśliwy .. - ach mam dwie wizje ale nie chcę nic mówić. Jednak jedna dla mnie jest szlachetna, no ale zobaczymy co dla nas masz ;).


    Pozdrawiam i życzę weny.
    Amare *O*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohh.. rodział jest i tak fajny :)
    Nie umiem się doczekać kolejnego <33
    / Magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, super, super !! Świetny rozdział <3
    Aga :**

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy!
Dziękuję ♥

KONTAKT

DROGIE MOTYLKI ♥

Odwiedziny :)

Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author