Ostatnie słowa Nialla odbijały się w mojej głowie echem. Zayn miał rację. Horan traktował nasz związek bardzo poważnie. Naprawdę mnie kochał i wiązał ze mną swoją przyszłość. Sama nie wiedziałam jak mam na to w ogóle zareagować. Jak by na to nie patrze do nieco mnie zaskoczył. Dopiero co za kilka dni skończę osiemnaście lat a już mam pewność że jest osoba która będzie mnie kochać bezgranicznie przez resztę mojego życia.
- Polecisz ze mną mała? - z zamyśleń wyrwał mnie delikatny głos Horanka.
Pokiwałam tylko twierdząco głową bo z nadmiaru emocji nie potrafiłam z siebie wydusić ani jednego słowa. - Nawet nie wiesz jak się ciesze - powiedział uśmiechnięty Irlandczyk po czym mocno mnie przytulił.
- Kocham Cię - wyszeptałam mu do ucha po czym musnęłam jego gorące wargi.
- Wiem, ja Ciebie też - uśmiechnął się. - teraz leć na górę się przebrać a ja zniosę twoje bagaże. Za niedługo trzeba się zbierać.
Chłopak wypuścił mnie ze swoich objęć i posłusznie poleciałam do pokoju prosto do szafy. Otworzyłam ją i jestem pewna że stałam w bezruchu z dobre piętnaście minut. Gdy w końcu się ocknęłam zorientowałam się że muszę coś wybrać. Przebierałam w wieszakach i wywróciłam całą swoją garderobę do góry nogami. Chciałam się prezentować jak najlepiej. Nie mogłam się ubrać zbyt sportowo by nie pomyśleli że jestem jakąś chłopczycom. Zbyt elegancka też nie mogłam być ponieważ nie chciałam by wzięli mnie za jakąś lalunię. Postawiłam w końcu na dość obcisłe, granatowe rurki, czerwoną, luźną bluzkę wyciętą w serek która sięgała mi za pupę, beżowe botki na koturnie, czarny, zimowy płaszczyk no i tą moją jakże słodką beżową czapkę z uszkami. Uwielbiałam ją odkąd pamiętam! W miarę zadowolona z tego jak wyglądam zapięłam moją kochaną Amare na smycz i zeszłam na dół. Niall czekał już na mnie przy drzwiach. Gdy tylko ujrzał mnie na schodach szeroko się uśmiechnął.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział.
- Dziękuję.
- Dzwoniłem do taty - w tym momencie zamarłam.
- I co? - zapytałam dość niepewnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszą że będzie kolejny gość. Mama zawsze ma dodatkowe nakrycie na stole bo taka tradycja a jak się dowiedziała że spędzisz z nami święta to poleciała do centrum handlowego by kupić ci jakiś prezent - chłopak się zaśmiał.
- Nie musiała robić sobie kłopotu.
- Dla niej to nie kłopot tylko czysta przyjemność. Wszyscy już są przygotowani na twoją wizytę więc ruszajmy - powiedział po czym otworzył przede mną drzwi.
Droga na lotnisko minęła nam bardzo powolnie. Niestety na ulicach panowały ogromne korki i ciężko było gdziekolwiek dojechać. Jak by tego było mało to śnieg sypał coraz mocniej. Na lot zdążyliśmy w ostatniej chwili. Razem z bagażami i Amare zamkniętej niestety w klatce wparowaliśmy do samolotu jak oparzeni. Horan, jak to Horan lubił luksus więc załatwił nam lot pierwszą klasą. Nie mam pojęcia jak on to zrobił że na ostatnią chwilę udało mu się kupić dla mnie bilet. Wpływowy facet. Rozsiedliśmy się wygodnie na swoich miejscach, ja oczywiście przy oknie i byliśmy w pełni gotowi na podróż. Podczas startowania bez słowa podziwiałam oddalający się od nas Londyn. Niegdyś wielkie budynki stale malały. Wyglądały jak pudełka po zapałkach lub niewielkie budowle z klocków lego. Ludzie też stopniowo się pomniejszali wyglądając jak mróweczki a potem zniknęli razem z resztą krajobrazu. Przede mną rozciągało się już tylko błękitne niebo.
- Sam, nie martw się - usłyszałam po chwili głos Nialla. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam że przybrał zatroskany wyraz twarzy.
- Nie martwię się. Nie powinieneś się mną tak przejmować - odparłam ze sztucznym uśmiechem.
- Mnie nie oszukasz - zaśmiał się. - Zobaczysz ze wszyscy Cię pokochają - dodał po czym złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Nic nie odpowiedziałam tylko oparłam głowę o jego ramię i zaczęłam jakąś bezsensowną rozmowę. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. W końcu jednak ze zmęczenia usnęliśmy.
Obudził mnie cichy głos Nialla.
- Sami zaraz będziemy lądować - nie dało się nie wyczuć w jego głosie jakiejś radości i podniecenia. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na rozpromienioną twarz chłopaka. Uśmiechnęłam się jednak w środku targało mną mnóstwo emocji. Zdecydowanie przeważało zdenerwowanie, stres i mnóstwo obaw. Uznałam jednak że się poświęcę. Zrobię to dla Nialla.
Wysiedliśmy z samolotu i niemal od razu Horan zadzwonił po taksówkę. Zjawiła się ona w ekspresowym tępię i jeszcze szybciej dowiozła nas do celu. Dom był nie za duży, na pewno mniejszy niż ten w Londynie. Miał ciepły, ceglasty kolor, mnóstwo okien, zadbany ogród który był przykryty puchową, śniegową pierzyną. Całą posesję ogradzał piękny brązowy płot z niewielką furtką. Zbliżyliśmy się do niej i Niall pomału nacisnął klamkę.
- Stój - powiedziałam chwytając chłopaka za rękę.
- Co się stało? - spytał zdezorientowany.
- Ja... ja nie dam rady, przepraszam - spuściłam głowę i karciłam się w myślach za to że jestem takim słabeuszem.
- Sami spójrz na mnie - poprosił chłopak delikatnie unosząc swoją dłonią mój podbródek. - Wszystko będzie dobrze. Bez względu na to co oni o tobie powiedzą pamiętaj że ja cię kocham i nigdy nie przestanę - po tych słowach jak to chłopak miał w zwyczaju ucałował mnie w czoło i od razu poczułam się lepiej. Posłałam mu spojrzenie dając tym samym znak że jestem gotowa i już po chwili otworzyła się przed nami furtka. Wzięliśmy swoje walizki oraz Amare i stanęliśmy przed drzwiami. Horan delikatnie zastukał a ja nasłuchiwałam tupanie stóp które z czasem robiło się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Klamka się poruszyła i już po chwili za sprawą energicznie pociągniętych drzwi ukazała nam się niewysoka kobieta.
- Och nareszcie jesteście! Nie mogliśmy się już doczekać. Wchodźcie szybko do środka bo zmarzniecie - zaprosiła nas ochoczo do środka i zamknęła drzwi. - Rany synku jak ja się za Tobą stęskniłam! - powiedziała uradowana po czym mocno przytuliła Horana. Było widać że naprawdę mocno go kocha.
- Też tęskniłem mamo - odpowiedział chłopak.
- A ty to pewnie Samantha - uśmiechnęła się szeroko w moją stronę.
- Bardzo miło mi Panią poznać - powiedziałam.
- Mi również. Zwracaj się do mnie Maura no a teraz wchodźcie bo kolacja już czeka.
Powolnym krokiem ruszyłam za mamą Nialla. Rozglądałam się po domu i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. W moim domu nigdy tak nie wyglądało. U Horanów wnętrze było wypełnione ciepłem i miłością. Stare lecz zadbane meble, mnóstwo zdjęć, ciepłe barwy ścian i wielki stół przy którym siedziała cała rodzina żwawo o czymś rozmawiając. Gdy tylko nas zauważyli umilkli i zaczęli się we mnie wpatrywać. Tego najbardziej się obawiałam.
********************************************************************************
Hihihi :D
Podobał się Wam rozdział?
Sami i Niall już są w Irlandii! I co dalej? Jak waszym zdaniem zareaguje rodzinka Horanów?
Ciesze się że bierzecie udział w ankiecie :)
Bardzo dziękuję że ze mną jesteście! <3
UWIELBIAM WAS! ;*
Kocham,
Sami<3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
KONTAKT
DROGIE MOTYLKI ♥
Odwiedziny :)
Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.
No wreszcie nowy rozdział. :) Jak zwykle cudowny.
OdpowiedzUsuńNiall - on jest taki kochany. Uwielbiam go.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i reakcji reszty rodziny. Myślę, że powitają Sami bardzo miło i będą to wspaniałe święta. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
http://stole-my-heartx.blogspot.com/
Ouu rozdziałek.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak miło przyjęli Sami do swego kręgu.
Akceptują ją a w połowie jest to najważniejsze - chodzi mi tutaj póki co o reakcję Maury ;I.
Szykują się wyśmienite święta, możne nawet lepsze od grona rodziny, w której to miała je spędzić ? Mówią, że rodzina to rodzina i jej się nie wybiera, jednak należałaby się z ich strony odrobina chęci by stworzyć dziecku cudowny świat. Na chwilę stałby się przykrywkę tego parszywego, który śmierdzi brudem ludzkich ran. Jest ich miliony ale również jest tysięcy nieszczęśliwych twarzy, które zawszę mają iskierkę nadziei i wędrują na ślepo, w nicości, którą oświetla tylko ciemność pokładają nadzieję, że ktoś zapali durną lampkę ratując ich z tego " piekła ". Sam siedząc z rodzicami po prostu czułaby się niekomfortowo - przyznajmy szczerze. Kłótnie przekreśliły wiele relacji na ich drogach. I co mieli by nawet w święta siedzieć po cichu? Słyszeli by tylko i wyłącznie własny sap, który mógłby opowiedzieć nam wiele, ale przykrych spraw. Cieszę się, że tak wszystko się potoczyło. Niall jest strasznie podobny do swojej mamy ;). Zwłaszcza oczka mają takie same *o*. Dużo weny życzę, czekam na następny i pozdrawiam ;*
" Twoje myśli przenoszą duży ciężar
A twoje kolana są tak jakby słabe
Chcesz biec i odlecieć
Ale cierpisz, rana jest głęboka
Czujesz, jakby był czas, żeby skończyć
Z tym, że twoja dusza głośno płacze
Nic nie trwa wiecznie
Znajdziesz swoją drogę
Postaw teraz krok
Wstań na nogi
Musisz być odważny
Nie ma nad tobą chmur
Podążaj za swym sercem
A wtedy zobaczysz
Zawsze jest sposób
Trzymaj się
Następny dzień przyniesie
Wszystkie klucze do wszystkich zablokowanych marzeń
To nie może być tak trudne, jak się wydaje "
Amare *o*
Cudowny rozdział <3 Czekam następny ... Daria
OdpowiedzUsuńCześć jestem tu nowa, ale zostanę tutaj z pewnością na dłużej. zdążyłam już nadrobić zaległości i muszę ci powiedzieć, że piszesz genialnie. Zapraszam do mnie http://my-dreams-become-a-reality.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBoskie jak zawsze *.* Ale coś mi tu nie gra... Teraz wszystko jest podejrzane, bo oglądałam Pretty Little Liars. A jak popatrzyłam na to zdjęcie Sami moja myśl była taka ''Przecież Ali nie żyje! '' Boże jaką ja jestem głupia :D Życzę duzoooo weny :*
OdpowiedzUsuńZapraszam: loveisnthard.blogspot.com
Na pewno ją pokochają ! Jest urocza ;D
OdpowiedzUsuńA pobyt może być bardzo milusi ;D
O matko, dałabym sobie głowę uciąć, że komentowałam ten rozdział. O nie, nie, nie. Przepraszam, już nadrabiam!
OdpowiedzUsuńA więc, ta świąteczna atmosfera latem jest zabójcza. Na dworze upał, a ja siedzę sobie w zimowej Irlandii razem z Niallem i Samanthą. Polubią ją, na pewno ją polubią. Nie ma innej opcji. Skoro młody Horan ją kocha, to i oni tak zrobią. Będzie miło, rodzinnie, ciepło. Będzie, prawda?
Dobra, sama się przekonam, lecę do następnego rozdziału.
Buziam ;*