Rozdział 40

W salonie Horanów zapanowała niezręczna cisza i wszyscy przez dłuższą chwilę wlepiali w nas wzrok. Właściwie to we mnie. Nagle on stołu wstał jeden mężczyzna i podszedł do nas.

- Samantha, zgadłem? - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
- Zgadza się - potwierdziłam.
- Jestem tatą Nialla. Mów mi Bobby.
- Bardzo miło mi Pana poznać - odpowiedziałam.
- Mi również miło - pocałował mnie w rękę. - Jesteś znacznie ładniejsza niż myślałem. Mój syn to prawdziwy szczęściarz. Czuj się u nas jak u siebie w domu - odetchnęłam z ulgą.
- Bardzo dziękuję - gdy Bobby podszedł do Nialla by się z nim przywitać wszyscy odeszli od stołu by pójść w jego ślady. Najpierw podchodzili do mnie a potem do chłopaka.
Kamień spadł mi z serca. Naprawdę wszyscy byli bardzo mili. Absolutnie każdy się ze mną przywitał nawet małe dzieciaki które przyjechały tu z rodzicami. Już dawno nie czułam się tak dobrze w czyimś domu w towarzystwie obcych mi ludzi. Tutaj każdy traktował mnie jak byśmy znali się od wieków. Niall nie odstępował mnie na krok, jego kuzynki i ciotki chętnie ze mną rozmawiały a gdzie bym się nie ruszyła tam biegła za mną mała, trzy letnia Lucy która była najmłodsza z całego towarzystwa.
- Dobrze no to pora chyba brać się za kolacje - przerwała w końcu rozmowy mama Nialla po czym udała się do kuchni by wszystko przygotować. Wstałam z krzesła i ruszyłam za nią.
- Mogła bym w czymś pomóc? - zapytałam.
- Och bardzo Ci dziękuję. Nie łatwo jest przygotować kolację dla 30 osób - zaśmiała się. - Jak możesz pomóż mi pozanosić potrawy na stół.
- Dobrze - powiedziałam i pochwyciłam z kuchennego blatu pierwszy półmisek.
Gdy wszystko już było gotowe zasiedliśmy w ciszy przy stole by się wspólnie pomodlić. Następnie przyszła pora na życzenia i łamanie się opłatkiem. Tego się obawiałam bo nie bardzo wiedziałam co mam komu życzyć. Nie znałam ich długo i tak naprawdę nic o nich nie wiedziałam. Oni byli z reszta w podobnej sytuacji. Jakoś jednak mi się udało. W końcu nie liczy się to co powiesz tylko ważne by mówić od serca. Na łamaniu się opłatkiem zeszło nam dość sporo czasu. Niektórzy mieli sobie całkiem sporo do powiedzenia. Ja najdłużej rozmawiałam chyba z Niallem i jego ojcem. Bobby podobnie jak Maura życzył mi wytrwałości w związku z Niallem, cierpliwości i optymizmu. Prosił bym nie dała się przez Nialla skrzywdzić i żebym w razie jakichkolwiek problemów się do niego zgłosiła. Był  bardzo miły. Napomknął na koniec również bym na siebie uważała. Miałam wrażenie że Horanek podzielił się ze swoją rodziną informacja o moim małym wypadku.
Gdy zabraliśmy się za spożywanie posiłku było już po godzinie dwudziestej. Na stole było mnóstwo kolorowych i pysznie pachnących dań. Nawet gdybym chciała to nie była bym w stanie wszystkiego spróbować. W domu panowała przyjemna atmosfera. Duża choinka przyozdobiona bombkami i światełkami oświetlała całe pomieszczenie, w tle było słychać kolędy a za oknem sypał śnieg.
Po raz kolejny w duchu dziękowałam Bogu za to że mam Nialla. Te Święta naprawdę nie mogły by być lepsze. Zapewne znajdą się osoby które będą uważać to co mówię za straszne ale tak naprawdę ciesze się że tegoroczne święta dane mi było spędzić z rodziną mojego chłopaka a nie z moją. Nie czarujmy się ale zważając na ostatnie wydarzenia w swoim własnym domu czuła bym się obco.
- No to co, pora na prezenty! - powiedział radośnie Bobby gdy wszyscy mieli już puste talerze i nie mieli miejsca na kolejne dania. - Wedle tradycji, najmłodsze dziecko które umie czytać rozdaje paczki - padło na chłopczyka o imieniu David. Jak na moje oko był w pierwszej lub drugiej klasie podstawówki.
Podszedł nieśmiało do choinki w okół której leżało mnóstwo paczek. Kucną, wziął pierwszą, chwilę mu zajęło przeczytanie do kogo ona należy jednak w końcu znalazł właściciela. Każdy po kolej dostawał dla siebie jakiś drobiazg. Nie było osoby która była by niezadowolona. Mała Lucy dostała lalki Barbie, Maura nowy mikser, Bobby kilka drobiazgów, Niall śliczny, ciepły sweter i bon do Nando's a ja...
Szczerze powiedziawszy bałam się otworzyć. Po chwili jednak rozerwałam papier i wyciągnęłam z niego małe pudełeczko zawiązane na śliczną kokardkę. Umierałam z ciekawości co jest w środku. Gdy rozpakowywałam swój prezent widziałam jak bacznie przygląda mi się i Niall który siedział obok mnie i Maura która znajdowała się na drugim końcu stołu. Gdy otworzyłam w końcu pudełeczko ujrzałam przepiękną, delikatną, złotą bransoletkę. Była spleciona z kilku łańcuszków które łączyły się
przywieszką w kształcie symbolu nieskończoności. Był na nim wygrawerowany napis "forever love".
Bransoletka była wspaniała. Spojrzałam w stronę Nialla ten jedna wpatrywał się tępo w trzymany przeze mnie w rekach przedmiot. Miałam wrażenie że zaraz się rozpłacze. Już miałam go spytać co się dzieje jednak poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i to była Maura.
- Chodź ze mną dziecko - poprosiła szeptem i ruszyła w stronę kuchni.
Gdy już zostałyśmy na osobności wskazała ręką krzesło stojące przy blacie i sama usiadła na drugim.
- Jak pewnie zauważyłaś bransoletka nie jest nowa. Nowe jest tylko opakowanie - zaczęła. - Bardzo długo chodziłam po centrum handlowym zastanawiając się jaki prezent będzie dla Ciebie odpowiedni. Mogłam kupić Ci wszystko. Naszyjnik, kosmetyki, ubrania. Poczułam jednak w sobie pewną blokadę i wiedziałam że nic z tych rzeczy nie będzie odpowiednie dlatego dałam Ci tą bransoletkę - zakończyła z uśmiechem.
- Do kogo ona należała? - spytałam nieśmiało. Byłam bardzo ciekawa.
- Do mnie - znów się uśmiechnęła jak gdyby coś wspominała. - Dostałam ją on Bobbego równe 30 lat temu. To była nasza pierwsza wigilia i chodź jeszcze nie byliśmy razem podarował mi tą właśnie bransoletkę. Jako jeszcze wtedy przyjaciele spotkaliśmy się po południu w parku by wręczyć sobie prezenty. Właśnie wtedy pierwszy raz powiedział że mnie kocha. Powiedział również że jeśli ja nie odwzajemniam jego uczucia to nic nie szkodzi ale chce bym miała tą bransoletkę zawsze przy sobie bo to jest symbol tego co on czuje do mnie - do oczu napłynęły mi łzy wzruszenia. To było wspaniałe.
- Ja nie mogę jej przyjąć - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Proszę weź ją i noś zawsze. Wiem że kochasz mojego syna, widzę to. Wiedz że on też cię kocha i to nawet nie wiesz jak bardzo. Oddała Ci całe swoje serce. Chce by teraz to był symbol waszej miłości. Wierzę w to ze Wam się ułoży. Jeśli z jakiegoś powodu tak się nie stanie to i tak ją zachowaj. Będzie Ci przypominać o Niallu i o tym ile dla niego znaczysz - po tych słowach nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
Maura do mnie podeszła i mocno mnie przytuliła.
- Zachowasz ją? - spytała z uśmiechem i cieniem nadziei.
- Oczywiście. Bardzo Ci dziękuję - odpowiedziałam również się uśmiechając.
- Czas wracać do reszty - powiedziała zadowolona i ruszyła do salonu.
Wstałam z krzesła i się obróciłam z zamiarem wrócenia do gości. Zobaczyłam że przy wejściu do kuchni o ścianę opiera się Niall. Podszedł do mnie i bez słowa wyciągnął z mojej ręki bransoletkę. Delikatnie uniósł mój prawy nadgarstek i zapiął na nim łańcuszek.
Spojrzał mi w oczy i delikatnie się uśmiechnął.
- Kocham Cię Sami. Nigdy o tym nie zapominaj - jego głos się załamał.
- Też Cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziałam mocno się do niego przytulając. Przez jego ramię ujrzałam siedzącą na krześle Maurę która szeroko się do mnie uśmiechała. Poczułam się tego wieczoru jak ktoś ważny. Jak członek ich wielkiej, prawdziwej rodziny.
Resztę nocy spędziliśmy spokojnie i miło. Zmęczenie stawało się odczuwalne koło godziny drugiej w nocy więc wszyscy udali się do swoich pokoi. Ja miałam spać razem z Niallem w jego sypialni gdzie czekały już nasze walizki. Weszłam do pomieszczenia i wycieńczona rzuciłam się na łóżko. Przez myśl przemknęła mi moja rodzina. Byłam ciekawa jak się bawią i czy są w tym momencie szczęśliwi jednak z zamyśleń wyrwał mnie Horanek.
- Sami idziesz pod prysznic czy ja mam iść? - zapytał.
- Ja idę, potrzebuję orzeźwienia - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Podniosłam się z łóżka i otworzyłam walizkę by znaleźć swoją koszulkę i spodenki do spania. Gdy już wygrzebałam to co chciałam powolnym krokiem powlokłam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny. Już po chwili ciepłe strumienie wody spływały po moim ciele. Nieco się rozbudziłam i nie byłam już taka senna. Gdy weszłam z powrotem do sypialni Niall leżał na łóżku w samych bokserkach z telefonem w ręce. Położyłam się obok niego i mocno przytuliłam.
- No i jak Ci się tutaj podoba? - spytał gładząc ręką moje włosy.
- Jest wspaniale - odpowiedziałam szczerze. - Masz niesamowitą rodzinę i kochanych rodziców.
- Ciesze się że Ci się tutaj podoba. Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się tu pojawisz.
- Z pewnością - powiedziałam i czule go pocałowałam. - Kocham Cię.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko zaczął mnie jeszcze bardziej namiętnie całować. Wplotłam rękę w jego włosy a drugą jeździłam, po jego umięśnionym torsie. Niall posadził mnie na swoich kolanach i zaczął ściągać koszulkę.
- Czekaj - przerwałam mu. - Na dole są twoi rodzice a w pokoju obok śpi twój brat. - ostrzegłam.
Irlandczyk ze mną na rękach podszedł do drzwi i zamknął je na klucz.
- Będziemy bardzo cicho - wyszeptał i ponownie zabrał się za moją bluzkę. Nie odrywając się od siebie zaczęliśmy ściągać resztę odzieży. Po moich spodenkach przyszła kolej na bokserki Horana.
Leżeliśmy po cichu na łóżku całkiem nadzy starając się nie wydobywać z siebie zbyt głośnych dźwięków. Czule obejmując chłopaka już po chwili poczułam go w sobie. Fala ciepła i ekscytacji oblała całe moje ciało. Czułam się przy nim wspaniale. Niall delikatnie i rytmicznie poruszał biodrami nie przestając całować mojej szyi i dekoltu. Na jego twarzy pojawiły się urocze rumieńce a ruchy stawały się coraz szybsze. Trzymając chłopaka w objęciach czułam jak drży. Po chwili rozkoszy oboje opadliśmy zmęczeni na łóżko. Przytuliłam się do rozgrzanego ciała Nialla i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Z pewnością była to najlepsza wigilia jaką było mi dane przeżyć.

********************************************************************************
Jejku, uwierzycie ze to już 40 rozdział? Ja nadal jestem w szoku ;)
Po raz kolejny należą Wam się podziękowania. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak wielkie znaczenie ma dla mnie wasza obecność. Każde wyświetlenie i każdy najmniejszy komentarz wprawiają mnie w zachwyt i napędzają moją chęć pisania. Dziękuję każdemu z osobna <3

Kolejna rzecz która mogła by Was tutaj zainteresować to rodzice Nialla. Tak wiem że oni są po rozwodzie ale chciałam by w moim opowiadaniu tworzyli jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę. Mam nadzieję że nie macie nic przeciwko ;)

Jak już pewnie zauważyliście jest na blogu nowa ankieta. W poprzednie zadecydowaliście ze bohaterka nowego opowiadania będzie się nazywać Shannon Carter. Teraz w waszych rekach jest jej wygląd.
Dla zainteresowanych: numer 1 to Shay Mitchell a numer 2, Miranda Cosgrove.

Kocham,
Sami<3

12 komentarze:

  1. hahahah jestem pierwsza :>... dobra teraz na poważnie...ugh jak to powiedzieć...cudnie piszesz i przecież nikt nie będzie ci miał na złe za rodziców Horanka bo to twoje opowiadanie i twoja wyobraźnia, a to że masz 40 już rozdział to wielki plus bo to oznacza że masz dużo pomysłów które są fantasticko i trzeba je jak najlepiej wykorzystywać! ...i jeszcze coś powiesz mi skąd ty masz taki cudny talent bo z chęcią go od ciebie odkupię :P czekam na NEXT ;)
    I <3 YOUR BLOG!
    pozdrowionka @gaba540

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miły komentarz ;* Ciesze się że nie masz nic przeciwko co do rodziców Nialla no i że rozdział Ci się podobał ;)
      Nie sądzę bym miała talent ale dzięki za komplement!

      Kocham,
      Sami<3

      Usuń
  2. Jaaki cudny. *.*
    Rodzina Nialla jest wspaniała.
    A ta bransoletka - coś niesamowitego. ^.^
    Strasznie mi się ten rozdział podoba.
    Jesteś świetna.
    Czekam na następny rozdział oraz życzę Ci dużo weny.
    Pozdrawiam. :*

    http://stole-my-heartx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że udało mi się Ciebie zadowolić ;)
      Dziękuję że czytasz każdy mój rozdział i masz ochotę je komentować, jesteś wspaniała *.*

      Kocham,
      Sami<3

      Usuń
  3. No i kolejny niesamowity rozdział. Czekam na nexta, życzę Weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może zacznę od dołu, będzie szybciej ;d
    no ja nie wierzę, że to już 40. Co do rodziców Nialla - podoba mi się to, że opierasz się na marzeniach a nie na faktach :)
    Numer 1 Numer 1 ;D

    Co do rozdziału. W połowie jego musiałam otrzeć łzy bo się wzruszyłam jak na filmie ;D Myślę, że napisanie co czuje może być ważne dla Ciebie jako autorki więc dodaje me uczucia :)
    Rozdział mega długi :D fajnie jak tak czasem jest właśnie taki.
    Bałam się, że nie doniesie czegoś do stołu xD Ale dała rady :D Rodzinka i święta na prawdę miłe i urocze, traktują Sami jak żonkę jego <3 A zakończenie zboczuśne ;D Ojojojo ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi szczerze powiedziawszy to ja też jestem za nr1 ale mimo wszystko decyzje pozostawiam wam :) Z tego co widzę to jednak mamy podobne gusty xd
      Jestem niesamowicie zadowolona że moje opowiadanie wyzwala w tobie tyle uczuć. To takie piękne ;D
      Co do zboczuśnego zakończenia to stwierdziłam że trzeba wprowadzić nieco pikanterii :D

      Kocham,
      Sami<3

      Usuń
  5. Świetny rozdział ... Z niecierpliwością czekam na następny <3 Daria

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwr jestem mega WKURZONA !!
    A na co? - na siebie..
    Tak na siebie, że przeczytałam twój post zaraz po opublikowaniu go i nie miałam czasu dodać komentarz - co wcale mnie nie sprawiedliwa. Bardzo przepraszam za to, że dopiero teraz skomentuję.
    Co do rozdziału to jest wspaniały. Niall również jest podobny do ojca. Ale długi rozdział - zaskoczenie totalne *o*.
    Ty wiesz jak bardzo kocham czytać długie posty - czym mnie bardzo zadowoliłaś. Cieszę się, że tak wszyscy ją wspaniale przyjęli. Ale cudowny prezent dostała od mamy Nialla - kochana kobieta.
    Sami, Sami , Sami - awwr jest szczęśliwa i to jest najważniejsze.
    Ughr, to już 40 rozdział ?! - jezusiu aż nie mogę w to uwierzyć.
    Strasznie szybko wszystko zleciało. Jeszcze raz przepraszam i życzę weny ;)




    Pozdrawiam.
    Amare *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj Kochana nie masz się co denerwować bo ja się wcale nie gniewam!
      Nawet jeśli nie dodajesz komentarzy to ja i tak wiem że czytasz te moje wypociny. Jesteś w czołówce najwierniejszych czytelniczek za co Ci ogromnie dziękuję ;**
      No co do rozdziału to ja wiem że lubisz czytać długie i nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze że ci się spodobało.

      Amare, Amare, Amare!
      Sami<3

      Usuń
  7. Aww, wiedziałam, że wszystko będzie pięknie. Zaskoczyłaś mnie z tą bransoletką. Kiedyś sama się dowiesz czemu. No, ale to było miłe. Tez bym się wzruszyła. Jejku, cieszę się, że wszystko się tak dobrze układa. Wielka rodzina, święta, miłość, ciepło. Uwielbiam takie klimaty. Tak powinno być w każdym domu, w każdej rodzinie. Eh, ale mi się udzieliła świąteczna atmosfera! W środku lata.
    Oj, uwielbiam Cię ;*
    Buziaki, twoja Mai ;*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy!
Dziękuję ♥

KONTAKT

DROGIE MOTYLKI ♥

Odwiedziny :)

Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author