Rozdział 37

Dni leciały niewyobrażalnie szybko. Za oknem sypał już pierwszy śnieg a świąteczna atmosfera dawała się we znaki. Każdy dzień spędzałam z Niallem, chciałam się nim nacieszyć. Jeździliśmy po sklepach, kupowaliśmy prezenty, chodziliśmy na spacery. Jak widać mój wypadek ma i swoje plusy. Moja noga miała się już lepiej, siniaki i zadrapania znikały i na moje szczęście reszta domowników zaczęła mnie traktować normalnie a nie jak jakąś kalekę. Nawet nie wiem kiedy ten czas tak minął a już mamy 20 grudnia. Dwa tygodnie przeminęły w ekspresowym tępię i to właśnie dziś Olivia, Harry, Louis i Liam rozjeżdżali się do swoich rodzin. Dziś był ostatni dzień przed ponad tygodniową rozłąką bo umówiliśmy się że wracają dopiero 30 grudnia na moją urodzinowo-sylwestrową imprezę.
Gdy przyszedł czas pożegnania o mało co się nie poryczałam. No szczerze powiedziawszy niesamowicie się zżyłam z tymi głupkami i będę za nimi tęsknić. Są moją rodziną, najukochańsza siostrzyczka i wspaniali bracia. Całe szczęście że to tylko tydzień bo dłużej naprawdę bym nie wytrzymała.
- No to do zobaczenia Sami - pożegnała się Olivia mocno się we mnie wtulając.
- Do zobaczenia Oli. Życzę Ci wesołych Świąt. Masz tam odpoczywać, dobrze się bawić no i pozdrów rodziców - powiedziałam nie wypuszczając przyjaciółki z uścisku.
- Oczywiście, jak sobie życzysz - zaśmiała się. Następny w kolejce do pożegnania był Louis.
- Wesołych Świąt Sami.
- Wesołych Świąt Lou - powiedziałam i również go uścisnęłam. - No Harry ty tam też wypoczywaj i nie kręć z żadną panienką na boku - zażartowałam grożąc mu palcem. No i w końcu nadeszła pora na Liama. Z pewnością będę za nim bardzo tęsknić. Wiele mu zawdzięczam.
- No to do zobaczenia za tydzień - powiedziałam przytulając się
- Do zobaczenia. Uważaj na siebie i proszę postaraj się do nas wrócić w jednym kawałku - chłopak pocałował mnie czule w czoło i w tym momencie odchrząknął Niall.
- Bo będę zazdrosny, to moja dziewczyna! - wszyscy się zaśmiali. Na sam koniec chłopcy podali sobie ręce, życzyli nawzajem mile spędzonych dni i już po chwili czwórka przyjaciół zniknęła nam za drzwiami. Zostaliśmy sami. Ja, Niall i Zayn.
- No to mamy jeszcze cztery dni czasu - powiedział po chwili Niall.
- Wy macie cztery dni czasu - poprawił go Malik.
- Jak to? - Horan chyba nie bardzo wiedział o co chodzi z resztą ja tak samo.
- No bo jadę na te cztery dni do Perrie a potem do siebie do rodziny. Sory że Wam nie powiedziałem - zaczął się tłumaczyć mulat.
- Nie no spoko - powiedziałam. - A kiedy jedziesz?
- Za jakąś godzinkę - odpowiedział z uśmiechem. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć że naprawdę bardzo chce spędzić ten czas z Perrie. Kochał ją a ja życzyłam im jak najlepiej.
Prawie punktualnie tak jak chłopak zapowiedział opuścił nasz domek oczywiście uprzednio się żegnając. Wyściskał mnie za wszystkie czasy, prosił bym uważała, nie dała się sprowokować Laurze i bym pamiętała co mi mówił. Miałam zamiar go posłuchać.
No to teraz zostałam absolutnie sama z moim Horankiem.
- No to co chciała byś robić mała? - spytał chłopak.
- Hymm... spacer i kawa? - zaproponowałam.
- Bardzo chętnie - odpowiedział z uśmiechem ubierając kurtkę.
Tak bardzo lubiłam te nasze spacery. Nie wiem dlaczego, nie było w nich nic niezwykłego po prostu dwoje ludzi spaceruje sobie uliczkami Londynu trzymając się za ręce i rozmawiając. Jednak coś mnie w tym urzekało. Uwielbiałam właśnie w ten sposób i z tą osoba spędzać czas. Potrafiliśmy wędrować dobrze znaną mi już trasą przez godziny. Zdarzało się że wychodziliśmy po południu a wracaliśmy gdy było już ciemno. Tak też było tym razem.
- Niall, kto weźmie Amare na święta? - spytałam gdy zbliżaliśmy się już do domu.
- No jak to kto, ty. To przecież twój psiak.
- No tak ale nie wiem co powiedzą na to rodzice - odpowiedziałam szczerze.
- O jacie nie przejmuj się tak nimi. Weź Amare, jak z nią przyjdziesz to przecież jej nie wyrzucą, prawda? - przez moment musiałam się zastanowić. Może to było głupie z mojej strony bo odpowiedź była oczywista no ale po moich rodzicach można się wszystkiego spodziewać.
- Tak, tak - przytaknęłam po chwili.
Otworzyliśmy drzwi domu i weszliśmy do środka. Panowała w nim niewyobrażalna ciszy. Nigdy ale to naprawdę nigdy nie było tu tak cicho. Udaliśmy się pomału schodami na piętro by położyć się spać.
- Niall? - zatrzymałam chłopaka ciągnąc za rękaw bluzy.
- No?
- Mogę spać dzisiaj z tobą? Jakoś tu dziwnie jak nikogo nie ma - chłopak się zaśmiał.
- Ależ oczywiście, nie będę miał nic przeciwko - odpowiedział złączając nasze usta w czułym pocałunku.
Noc minęła nam bardzo miło i spokojnie podobnie jak dwie kolejne. Mimo iż byliśmy sami to nie mieliśmy jakiegoś specjalnego planu na te dni więc przez codzienne czynności i zwykłą rutynę czas upłynął nam naprawdę szybko. Ani się nie obejrzeliśmy a już był 24 grudnia. Dla wielu osób jest to tak wspaniały dzień. Mają okazję spotkać się w gronie rodziny by zjeść wspólnie posiłek, razem się pomodlić i po prostu spędzić przyjemnie czas w świątecznej atmosferze. Jeśli chodzi o mnie to nie za bardzo wiedziałam czy mam się cieszyć. Niby jadę spotkać się z rodziną ale z najbliższą mi osoba muszę się rozstać. Jednak trochę smutno.
Do południa kilkukrotnie sprawdziliśmy swoje bagaże. Czy aby na pewno wszystko jest, czy niczego nie zapomnieliśmy itp. Pierwszy z domu miał wyjść Niall ponieważ lot miał na 13 a ja dopiero na 15.
- Pamiętaj żeby wszystko pozamykać. Okna, drzwi i nie zapomnij o psie - przypominał mi tuż przed wyjściem.
- Dobrze Niall o niczym nie zapomnę. Powtórzyłeś mi to wszystko już kilka razy - zaśmiałam się.
- Ale na pewno?
- Tak na pewno a teraz jedź już bo się spóźnisz na samolot.
- No dobrze - w końcu odpuścił. - To wesołych świąt kochanie. Pamiętaj, jeśli cokolwiek będzie się działo albo jeśli będziesz chciała po prostu pogadać to dzwoń, dobrze?
- Dobrze - przytaknęłam.
- Kocham Cię Sam.
- Ja Ciebie też Niall - odpowiedziałam po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego wargach. Staliśmy jeszcze chwilę przed drzwiami wtuleni w siebie jednak w końcu chłopak naprawdę musiał jechać. Zniknął wraz ze swoim samochodem z mojego pola widzenia. Wykorzystując jeszcze moment przed swoim lotem udałam się do pokoju by wziąć prysznic i się przebrać. Gdy opuściłam łazienkę, ubrałam na siebie bardziej wyjściowe ciuchy i zrobiłam delikatny makijaż to niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
Odszukałam go w torebce i zerknęłam na wyświetlacz "- Mama :)".

*********************************************************************************
Naprawdę nie mogę uwierzyć że to już 37 rozdział! :)
Wszystko dzięki Wam. Nie było by czytelników to nie było by też bloga. Dziękuję <3
Przed nami jeszcze jakieś 20 rozdziałów więc jesteśmy już za połową!
Mam nadzieję że ten rozdział podoba Wam się równie bardzo jak poprzednie ;)

Kocham,
Sami <3

11 komentarze:

  1. Hej!
    Świetna robota z tym rozdziałem! Fajnie i przyjemnie się czytało, nie mogę się doczekać spotkania sami z siostrą. Ciekawe jak to się potoczy, Niall jak zawsze słodki i wspaniały! Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo się cieszę że Ci się spodobał <3
      Mogę Cię zapewnić że te święta z pewnością będą dość ciekawe a czy za sprawą Laury czy może kogoś innego dowiesz się już niedługo ;)

      Kocham,
      Sami<3

      Usuń
  2. Bardzo przyjazny rozdziałek ;D
    Ale ja po obejrzeniu PLL to już mam same podejrzenia xD
    Jak dla mnie Liam podkochuje się w Sami, ten telefon od mamy też mi podejrzany.. ;d Ale to ja ;D
    Tak uległam klimatowi twojego rozdziału, że zaczęłam pisać : "Wesołych świąt" hahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoho! Widzę ze mamy tu kolejną fankę PLL :D
      Mam totalnego bzika na punkcie tego serialu i to sprawia że czuje potrzebę opisywania podejrzliwych scenek xd Nie chcę by wszystko było takie oczywiste i banalne :)
      Jeśli również oglądasz ten serial to chodź po części rozumiesz mój tok myślenia i uwierz mi że twoja podejrzliwość może być uzasadniona ;D

      Tak więc, wesołych Świąt!
      Sami<3

      Usuń
    2. Wesołych, wesołych ;D haha
      właśnie czekam na nowe odcinki na zalukaj..dopiero jeden dzień a już czuje jak by wieczność.
      Teraz to mi się wszystko z tajemnicami kojarzy ;D

      Słyszałam o tym serialu coś ale to dzięki Tobie zaczęłam go oglądać ;D <3

      Usuń
  3. Święta - jak ja uwielbiam ten czas i tą atmosferę. Jak zwykle rozdział cudowny. :) Ciekawe jak się potoczy spotkanie Sami z Laurą no i ten telefon od mamy - podejrzany. Czekam na następny rozdział oraz życzę Ci bardzo dużo weny. ^.^

    Pozdrawiam. :*
    http://stole-my-heartx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uwielbiam tą świąteczną atmosferę dlatego też ten okres czasu w moim opowiadaniu będzie dość rozbudowany :) To tylko kolejna świetna okazja do opisania nowych przeżyć, problemów i rozterek bohaterki ;)
      Ciesze się że rozdział Ci się spodobał <3

      Kocham,
      Sami<3

      Usuń
  4. Pomalutku wprowadzasz nas w świąteczny klimacik ;) . Kocham również tę atmosferę, ludzi, którzy wówczas zamieniają się w dobrych - tylko w tych dniach, ale dobre i to.. Rozdział ciekawy, wiadomo, że jeszcze nie ma aż tak mocnych akcji, ale wciąga. Sytuacja z Liamem, dzień spędzony z Horankiem, te pożegnania, które na prawdę są smutne. Gdy ktoś się z kimś zżyje - ciężko potem odłączyć się od nich nawet na parę minut. Również nasunęła mi się myśl, że Payne podkochuje się w Sami.. Telefon od matki ? Ciekawe czego chce, co ma jej do powiedzenia. Czyżby nie miała czasu dla niej, stało się coś? Czy może każe zostać jej tam gdzie jest, bo oni wyjeżdżają lub ta Laura czegoś im naopowiadała. Co jeżeli się nie pomylę i Sam sama spędzi te święta ? To byłaby katastrofa. Ciekawi mnie strasznie jak będzie w ogóle wyglądać ta sytuacja z mamą, Laurą - milczenie, kłótnie ? Coś nie za bardzo wierzę, by siedzieli w radosnym gronie - może i są święta, ale gorzkiej prawdy i słów nie rozcieńczą słodkie słowa. Ciemna strona ludzkiego serca, nie wielu dotrzymuje tempa - wiele jest z nią, wyciąga ręce..
    Dużo weny życzę i pozdrawiam ;*


    Amare *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ta świąteczna atmosfera ma coś w sobie. Coś co sprawia że ludzie chcą być lepsi chociaż by na tak krótki okres. Ale czy tutaj pojawią się takie przemiany jeśli chodzi o Laurę czy rodziców? Wiele osób mówi że są ludzie którzy się nigdy nie zmienią. A co jeśli to prawda? To dołoży tylko kolejnych cierpień naszej bohaterce. Z drugiej strony, nie ważne jak bardzo wszyscy by się starali to ty również masz rację że "gorzkiej prawdy i słów nie rozcieńczą słodkie słowa" tak więc wszystko może się wydarzyć.

      Amare,
      Sami<3

      Usuń
  5. Czuje ze cos tu jest podejrzanee xdd
    Ten telefon od mamy.. Ciekawe . ^^
    Chce nastepny. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah, święta, święta. Po tegorocznej zimie mam dość śniegu i tego wszystkiego. Ale Święta zawsze są spoko. Ciekawa jestem co się wydarzy jak już wróci do Polski. Coś na pewno się stanie. Ale nie umiem przewidzieć co Ty wykombinujesz. Mama odwoła święta? Sam poleci z Niallem albo będzie musiała zostać sama? Oh, nie wiem sama.
    Czekam. I kocham ♥

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy!
Dziękuję ♥

KONTAKT

DROGIE MOTYLKI ♥

Odwiedziny :)

Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author