potrzeby. Wsunęłam ciepłe buty emu na nogi, ubrałam płaszcz, czapkę, zapięłam Amare na smycz i po cichu wymknęłam się z pokoju. Była 8 i najwidoczniej wszyscy jeszcze spali. Opuściłam dom i pomału ruszyłam spokojną uliczką. Idąc wszystko dokładnie oglądałam i starałam się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Przecież nie chciałam się zgubić. Pogoda była naprawdę paskudna. Bez przerwy sypał śnieg a zimne powietrze muskało moje policzki. Prawdziwa zima.
Powoli spacerując zauważyłam że tutejsza okolica jest naprawdę sympatyczna. Cicho, spokojnie, zero ruchu ulicznego. Taka typowa rodzinna atmosfera. Każdy chciał by się wychować w takiej dzielnicy.
Gdy spostrzegłam że już nazbyt oddaliłam się od domu postanowiłam wracać. Zaszłam dalej niż sądziłam jednak bez problemu wróciłam z powrotem. Otworzyłam drzwi i w mgnieniu oka zmaterializował się przede mną Niall.
- Sam gdzieś ty była? - spytał nieco zaniepokojony.
- Spokojnie, musiałam wyprowadzić Amare na spacer a przy okazji nieco rozejrzałam się po okolicy - odpowiedziałam próbując go chodź trochę uspokoić.
- Ale przecież mogłaś się zgubić. Gdybyś mnie poprosiła poszedł bym z Tobą.
- Wiem o tym. Nie chciałam Cię budzić bo tak słodko spałeś - uśmiechnęłam się do niego szeroko. Chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Mogłaś chociaż wziąć telefon.
- Przepraszam - odpowiedziałam i czule pocałowałam go w usta.
- Tak lepiej - od raz się rozchmurzył. - Idź do góry i ściągnij ten płaszcz a ja zrobię Ci herbatę żebyś się rozgrzała. Za pół godziny będzie śniadanie.
- Dobrze - odparłam, pocałowałam chłopaka ostatni raz i ruszyłam do pokoju. Pozbyłam się mokrego płaszcza i butów po czym próbowałam nieco osuszyć Amare. Po jakiś 10 minutach zbiegłam na dół gdzie przy blacie kuchennym siedział Niall z dwoma kubkami herbaty.
- No jak Ci się wczoraj podobało? - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie do końca wiedząc do czego nawiązuję lekko się zarumieniłam.
- Było bardzo miło - odpowiedziałam szczerze. Każda wczorajsza chwila była wspaniała.
- Bardzo się ciesze - ten głupkowaty uśmieszek nie schodził z jego twarzy. Nagle do kuchni wpadła Maura.
- Dzień dobry dzieci - powiedziała z uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedziałam równoczesne z Niallem.
- Będę przygotowywać śniadanie. Pomożesz mi Samantho? - spytała.
- Oczywiście - odparłam i już po chwili stałyśmy razem przy kuchennym blacie krojąc różne warzywa, przygotowując sałatki i układając wszystko na stole. Przed dziesiątą wszystko już było gotowe.
- Zawsze tak późno jadacie? - spytałam myjąc ręce.
- W Święta zawsze. Nikt nie ma ochoty wcześnie wstawać po wigilijnej nocy - powiedziała z uśmiechem puszczając do mnie oczko. - Niall! - zawołała po chwili chłopaka.
- Tak?
- Idź do góry i powiedz wszystkim że za chwilę śniadanie - chłopak posłusznie powędrowała na piętro i wszystkich poinformował. Już po chwili wszystko znalazło się na stole w salonie a my tak jak poprzedniego wieczoru siedzieliśmy w pełnym składzie jedząc i rozmawiając. Naprawdę bardzo polubiłam całą rodzinę. Po zjedzonym posiłku pomogłam wszystko uprzątnąć po czym udałam się do pokoju gdzie siedział Niall.
- Idziemy na spacer? - spytał.
- Już byłam z Amare na spacerze.
- Ale ja nie chce iść z Amare tylko z Tobą - odpowiedział słodkim tonem robiąc przy tym maślane oczka jak kot ze Shreka.
- To zmienia postać rzeczy - uśmiechnęłam się po czym zaczęłam ubierać.
Spacerowaliśmy spokojnie miejscowymi uliczkami. Zaszliśmy o wiele dalej niż ja rano i nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy ale byłam z Niallem i dobrze wiedziałam że on wie co robi. Spacer był bardzo przyjemny. Zostawiliśmy w domu telefony by nikt nam nie przeszkadzał i powolnym krokiem trzymając się za ręce szliśmy przed siebie. Po drodze wstąpiliśmy do jakiejś małej kawiarni by napić się kawy. Gdy trochę się ogrzaliśmy poszliśmy dalej. Było naprawdę cudownie. Rozmawialiśmy o wszystkim. O Irlandii o Polsce, o Londynie, o jego rodzinie i mojej, o szkole, o sylwestrze, o moich urodzinach, o jego pracy, o moim wypadku, o przyszłości. Jednymi słowy o wszystkim co nam tylko wpadło do głowy. Wspaniale było również to Ze Horanek pozwolił mi się zwierzyć. Powiedziałam mu wszystko co leży mi na sercu. Powiedziałam Ze bardzo spodobała mi się jego rodzina, że to najwspanialsze Święta jakie dotąd przeżyłam i że nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam przyjmując bransoletkę od Maury. Napomknęłam również że niepokoi mnie to jak się oddalam od swojej rodziny i że martwię się tym co będzie po nowym roku jak Niall będzie musiał wyjechać w trasę. Nie podsuwał mi gotowych rozwiązań, nie dawał rad, nie przerywał mi ani nie zapewniał że wszystko będzie w porządku. Po prostu słuchał i na koniec powiedział że damy sobie radę. Byłam przekonana że mówi prawdę.
Właśnie czegoś takiego potrzebowałam od niepamiętnych czasów. Oderwania się od rzeczywistości. Spokoju, relaksu i wygadania się. Po tym spacerze czułam się o wiele lepiej jeśli chodzi o mój stan psychiczny jeśli jednak chodzi o stan fizyczny to wiedziałam że przez te mrozy będę chora.
- Chodź wracamy do domu bo jesteś przemarznięta - powiedział w porę Niall i obraliśmy kierunek zwrotny.
**********************************************************************************
Hej Misie <3
Jak widać w tym rozdziale jest trochę więcej opisów i przemyśleń Samanthy niż dialogów.
Mam nadzieję że Wam to nie przeszkadza.
Chciała po prostu nieco przybliżyć Wam to co czuje Sami i jakie ma poglądy odnośnie całej tej sytuacji i Świąt w Irlandii.
Myślę że rozdział wyszedł mi nie najgorszy :)
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za ponad 20 000 wyświetleń!
Jesteście WSPANIALI! ;*
Kocham,
Sami<3
lol pierwsza :P
OdpowiedzUsuńŁAŁ to choć krótki rozdział jest wspaniały! Nie wiem skąd ty taki talent wzięłaś ale jeśli pozwolisz to go od ciebie odkupię a jeśli nie to mów skąd go wzięłaś. kocham twojego bloga <3 ;*!!!!
pozdro @gaba540
Kolejny cudowny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńNiby nic się nie dzieje a jest świetny.
Ah, ten opiekuńczy Niall. *.*
Fajnie, że się tak troszczy o Sami.
Ciekawi mnie jak tam z rodziną Sam... mam dziwne przeczucie, że stało się im coś, ale co będzie zależy od Ciebie. :)
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3 :*
http://stole-my-heartx.blogspot.com/
Super jest! *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiamm !<3 Świetny rozdział .. Daria <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie rozdział nie jest taki krótki ;D
OdpowiedzUsuńNie przeszkadza mi, że tyle rozmyśleń :)
Jesteś jak profesjonalna pisarka :D
Święta, święta... udziela mi się :D Chodź lato na dworze :D
SUUUUUUUPEEEEEEEEEEEERRRRRRRR!!!!!!!!!!!!! "D"D
OdpowiedzUsuńRozdziałek posiada wiele pozytywnych emocji.
OdpowiedzUsuńJest na prawdę ciekawy, mimo że krótki.
Ale w prawdzie nie liczy się wielkość.
Przecież małe jest piękne tak?
A nie chodzi również o to, by rozdział był nie wiadomo jak długi.
Liczy się przekaz, liczą się słowa kierujące do czytelnika, które to wywierają takie a nie inne odczucia. Ty tym rozdziałem trafiłaś w moje. Sprawiłaś, że zatrzymała się w połowie, na nowo wspominając całe życie Sam. Od samego przyjazdu do Londynu, gdy to z Oliwką szukały mieszkania. Ona się obawiała, natomiast jej przyjaciółka była pewna siebie. Bardzo dobrze, że wówczas postawiła na swoim. Pierwszy pocałunek Sam i Nialla - pierwsza, cudowna noc. Wówczas ich ciała spotkały się i doznały rozkoszy - było to tylko kwintesencją całego ich związku, bo przecież szczęścia mają na co dzień. Przecież to codziennie widzą siebie, patrzą na drugą twarz ukochanej, która znaczy na prawdę wiele.
Z dnia na dzień uświadamiając sobie czym tak na prawdę są.
Mają dla kogo żyć - żyją bo jest osoba, dla której warto.
Yeep, skoro święta to również i mi się udziela. Jak widać wiele przemyśleń napisałam. Kurcze nadal widzę przed sobą całą historię Sam. Kłótnie z Laurą, która to tak na prawdę sprawiła, że jest tutaj. To ona przemówiła do rodziców, to ona ich przekonała. Zastanawiam się tylko dlaczego? Bo niby co? Doszła do wniosku, że tyle już otrzymała, że w końcu musi zrobić coś dla kogoś? Bo nie może patrzeć jak Sami jest przez "rodzinkę" odtrącana, że nigdy jej nikt nie wysłuchał, że zawsze pracuje sama na siebie, liczyć może tylko na siebie, tak wychowano ją. Laura miała i ma co chce. Dlaczego więc zraniła tak siostrę? Dlaczego zadała cios po niżej pasa?! Nosz kurwa jest to dla mnie strasznie niezrozumiała i tylko myśląc o sytuacji gdy z parszywymi ustami rzuciła się na Nialla, no rozrywa mnie emocjonalnie. Doznaję złości, zaciskam zębami wargi. Nie potrafię patrzeć na wyrządzane zło. Być może tego nie widzę, ale czytając pochłaniam się i czuję jakbym była tam gdzieś z nimi. Tak na prawdę skąd niby wiemy, że nie zdarzyła się taka historia bez udziału sławnej osoby? Ktoś kto to przeżył, może to czytać i patrzy co zrobił źle. Jakie zaufane osoby ma a kto jest ogniskiem pchającym do nicości. Dużo weny Ci życzę i pozdrawiam ;*
Amare *o*
Oh, ja spóźniona egen...
OdpowiedzUsuńBroń Boże, mi osobiście w ogóle nie przeszkadzają opisy i przemyślenia. Dobrze jest poznać czasem punkt widzenia bohatera a takiej strony niż tylko doszukiwać się wszystkiego w dialogach, wiesz? Jasne, że rozdział nie wyszedł Ci najgorszy. Jest bardzo dobry. Przecież cały czas trzymasz swój poziom. Jest cudownie Słońce. ♥
"Nie podsuwał mi gotowych rozwiązań, nie dawał rad, nie przerywał mi ani nie zapewniał że wszystko będzie w porządku. Po prostu słuchał i na koniec powiedział że damy sobie radę." Te dwa zdania mnie po prostu urzekły, wiesz? Tu jest taka... moc (?) ich związku. Ich siła ujęta w te dwa zdania. Szacunek do siebie, wiara w miłość, zaufanie między nimi. Tak. Tak czuję, wiesz? No, teraz już wiesz.
Podbiłaś moje serce znów. Dziękuję ♥
Kocham mocno, Twoja Mai ♥