Obudziłam się cała obolała. Nie było ani jednego fragmentu na moim ciele który był by wyzwolony od tego nieprzyjemnego uczucia. Pomału rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero po chwili zajarzyłam że nie jestem u siebie w pokoju. Ewidentnie była to szpitalna sala. Spojrzałam na siebie. Leżałam w niewygodnej koszuli, miałam na nodze gips, na ręce bandaż a na moim brzuchu spoczywał ciężar jakim była głowa Nialla. Kurczowo się mnie trzymał i słodko spał. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Całą kłótnie, Horan zaczął krzyczeć, chyba się obraził, bolała mnie głowa, potem mi się w niej zakręciło i dalej pustka. Teraz wszystko jasne. Przez swoją własną głupotę wylądowałam w szpitalu i pewnie napędziłam innym niezłego strachu. A Niall? Mino że był na mnie taki wściekły to i tak mnie nie zostawił. Nie wybaczyłam mu ale nie jestem w stanie się tak po prostu gniewać gdy widzę jak o mnie dba. Nagle chłopak się przebudził. Przetarł oczy i zaczął podnosić głowę. Gdy tylko na mnie spojrzał i zobaczył że mam otwarte oczy od razu się rozbudził.
- Sam nie śpisz. Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Wszystko mnie boli - odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
- No bo wczoraj... - zaczął chłopak jednak mu przerwałam.
- Wiem co się stało.
- Sam?
- Tak?
- Dlaczego to zrobiłaś? - nie chciałam na niego patrzeć jednak to zrobiłam. Nie mogłam się powstrzymać. Spojrzałam prosto w jego smutne, załzawione oczy. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Nic nie odpowiedziałam. Odwróciłam wzrok w stronę okna bo nie byłam w stanie na niego patrzeć. Moim wybawieniem stała się Olivia która właśnie weszła do sali. Wiedziałam że jej też mam wiele do wytłumaczenia.
- Sam! - wrzasnęła i rzuciła mi się na szyję.
- Auuuu - syknęłam.
- Przepraszam, nie chciałam. Jak się czujesz? - spytała.
- Kiepsko. Tak w ogóle to co ze szkołą i z moimi rodzicami i ....
- Spokojnie wszystko już załatwiłam - uspokoiła mnie koleżanka. - Lekarz wypisał Ci zwolnienie do szkoły i wrócisz do niej dopiero w styczniu. Masz miesiąc przerwy. Dzwoniłam do twoich rodziców. Bardzo się przejęli, wypytywali o Ciebie jednak niestety nie mogą przyjechać bo są w ważnej delegacji. Prosili jednak bym się tobą opiekowała i w razie czego dzwoniła. Laura wyleciała wczoraj z Londynu - ostatnie zdanie Oli wypowiedziała dużo cichszym tonem jak by nie chciała bym je usłyszała.
- Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Co niby miałam powiedzieć? Że doskonale wiedziałam że rodzice nie będą się mną interesować? Że i tak wiedziałam że nie przylecą? A może że wiedziałam iż Laura jak najszybciej ucieknie? To wszystko było do przewidzenia.
Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę wpatrując się w siebie. Niall i Olivia po chwili odwrócili wzrok. Byli smutni i wściekli. Nie dziwiłam się.
- Przepraszam - wyszeptałam po chwili. Ich oczy z powrotem zwróciły się w moją stronę. - Ja nie chciałam Was tak martwić, nie chciałam sprawiać Wam problemów. Przepraszam Olivia że nic ci nie powiedziałam. Przepraszam - po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Ostatnimi czasy nic nie robiłam tylko beczałam. Nie było dnia w którym obeszło by się bez łez.
- Sam nie płacz. Ja się nie gniewam tylko nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś - odpowiedziała koleżanka ponownie się do mnie przytulając. Tym razem delikatniej.
- Bo wiedziałam że byś mnie powstrzymywała i byś mi na to nie pozwoliła a ja tego potrzebowałam. Ja tego chciałam.
- Nigdy więcej tego nie rób.
Jeszcze chwilę pogadałyśmy a potem Olivia poszła po lekarza zostawiając mnie samą z Irlandczykiem.
Nie powiedziałam im dużo. Właściwie to nie powiedziałam im nic.
- Sam możemy pogadać? Daj mi w końcu wszystko wytłumaczyć. Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś - ton głosu chłopaka był wręcz błagalny.
- Niall czy ty możesz przestać! Prosiłam Cię żebyś dał mi spokój a szpital to na pewno jest dobre miejsce na tego typu rozmowy - gdy skończyłam mówić do sali wszedł wysoki mężczyzna w białym fartuchu.
- Witaj Samantho. Nazywam się doktor Cooper i jestem twoim lekarzem. Jak się czujesz?
- Wszystko mnie boli - odpowiedziałam szczerze.
- Pozwolisz że obejrzę twoje siniaki? - pokiwałam twierdząco głową. - Chcesz by twoi przyjaciele wyszli?
- Mogą zostać.
- W takim razie spróbuj się podnieść - poprosił. Udało mi się jednak sprawiło mi to wielki ból. Lekarz podniósł moją koszulę i zaczął oglądać plecy. Olivia i Niall wszystkiemu się z przerażeniem przyglądali. Aż boję się pomyśleć jakiej wielkości są te siniaki.
- Cóż, siniaki i obtarcia są dość obszerne ale za niedługo się zagoją. Gips z nogi ściągniemy Ci za dwa tygodnie a bandaż będziesz mogła ściągnąć już po wyjściu ze szpitala - powiedział z uśmiechem.
- A kiedy będę mogła wyjść? - spytałam.
- Mieliśmy Cię tu trzymać pięć dni ale twój stan jest jak najbardziej stabilny. Jeśli obiecasz że będziesz przestrzegać diety która jest dla Ciebie rozpisana i co tydzień będziesz przychodzić na kontrolę to wypuszczę Cię już jutro.
- Naprawdę?
- Tak - potwierdził lekarz z uśmiechem. Zadał mi jeszcze kilka pytań po czym wyszedł razem z Oli i Horanem. Musiałam wciąż odpoczywać.
Dzień zleciał mi dość szybko. Przez lekarstwa które musiałam zażywać prawie cały czas spałam. Często budziła mnie pielęgniarka bym coś zjadła. Musiałam to teraz robić regularnie. Szpitalne posiłki nie należały do tych najsmaczniejszych.
Tak jak lekarz powiedział na drugi dzień mogłam już iść do domu. Koło godziny 14 zostałam wypisana ze szpitala. Przyjechali wszyscy chłopcy razem z Olivią i Perrie. Wszyscy się ze mną przywitali i mnie wyściskali jak by mnie nie widzieli co najmniej przez miesiąc. Szczerze mówiąc było mi wstyd że w ogóle doprowadziłam do takiej sytuacji.
Przebrałam się w ubrania które przywiozła mi Oli i już byłam gotowa. Musze przyznać że wybrała bardzo wygodny zestaw. Dresowe spodnie, luźna bluzka, za duża bluza z futerkiem w środku i śmieszna czapka z uszkami. Liam wziął siatkę z moimi rzeczami i opuściliśmy sale. Harry był tak kochany i załatwił mi kule, nie musiałam skakać na jednej nodze.
- Dobra oddaj Harremu te kule, chodzisz jak kaleka - powiedział Niall gdy staliśmy przed drzwiami wyjściowymi szpitala.
- Tak się składa że chwilowo jestem kaleką - odpowiedziałam oburzona. Bez zastanowienia czy pytania Horan do mnie podszedł i wziął mnie na ręce. - Co ty robisz? - spytałam.
- Biorę Cię na ręce bo zanim dojdziesz do auta o kulach to albo zamarzniesz albo zastanie nas noc - odpowiedział z uśmiechem.
- Haha, śmieszne.
W domu byliśmy dość szybko. Z racji że przez ten cholerny gips miałam utrudnione poruszanie byłam noszona z rąk do rak. Chłopcy trzymali mnie niebywale lekko i delikatnie jak by się bali że mogą mi zrobić krzywdę. Byli kochani. Żałowałam jednak że nie mogę chodzić sama. Nawet kule przynajmniej na razie się nie przydały bo nie mogę się porządnie oprzeć rękami. Jedną mam obolałą zawiniętą w bandaż a na drugiej przy barku i ramieniu mam cholernie bolącego siniaka.
- Możesz mnie zanieść do pokoju? - spytałam Louisa który wniósł mnie do domu.
- Nie,według twojej rozpiski masz teraz zjeść posiłek.
- Ale ja nie jestem głodna.
- Ale mnie to nie interesuje. Będziesz jeść chodź byśmy mieli wciskać w ciebie jedzenie siłą - odpowiedział ze śmiechem.
Zostałam zmuszona do zjedzenia obiadu który był naprawdę dobry. Później jednak wykręciłam się zmęczeniem i odnieśli mnie do pokoju.
Cieszyłam się że mogę leżeć na swoim łóżku, w swojej pościeli i w swoje piżamce. Przywitałam się ze swoją psinką a potem pokuśtykałam w stronę parapetu. Usiadłam wygodnie prostując nogę. Zawsze siadałam przy oknie gdy chciałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam. Drzwi się otworzyły i wszedł oczywiście nie kto inny jak Niall.
- Błagam pogadaj ze mną wreszcie! - niemalże wrzasnął.
- Nie! - również odpowiedziałam krzykiem podnosząc się z parapetu i zmierzając w stronę drzwi. Niall złapał mnie za nadgarstki i przysunął do siebie.
- Teraz mi nie uciekniesz - powiedział.
- Puść mnie cholera jasna! - zaczęłam się wydzierać, szarpać i wyrywać. Chłopak przeniósł mnie na łóżko i usiadł obok mnie.
- Powiedz mi co się dzieje! Dlaczego się tak zachowujesz!? - nie chciałam z nim gadać. Byłam smutna, wściekła i przytłoczona tym wszystkim. Chciałam wstać jednak złapał mnie jedną ręka za ramie uniemożliwiając ten ruch.
-- Zostaw mnie! - wyrywanie nic nie dało, uścisk chłopaka był niewyobrażalnie silny. Zaczęłam go bić. Waliłam w niego pięściami z całych sił w ręce i klatkę piersiową jednak był nie poruszony.
- Sam, ja Cię nie puszczę, uspokój się - chwycił mnie ponownie za nadgarstki i się przysnął. - Ja jej nie pocałowałem uwierz mi, to ona. Przysięgam że nic się między nami nie wydarzyło. Kocham Cię - po tych słowach zaczęłam płakać.
- Ty mnie nie kochasz! - wrzeszczałam i wyrywałam się jednocześnie.
- Sam dlaczego robiłaś wszystkie te rzeczy? Dlaczego się odchudzałaś doprowadzając się do takiego stanu!?
- Bo chciałam żebyś mnie kochał! Chciałam być jak moja siostra, chciałam być idealna! Ja po prostu chciałam być dla Ciebie wystarczająco dobra! - po moich słowach również Niallowi napłynęły łzy do oczu.
- Nie mów tak. Dla mnie jesteś idealna, rozumiesz? Nie chcę żebyś się zmieniała i odchudzała bo kocham Cie taką jaką jesteś. Sam spójrz na mnie - nie potrafiłam spełnić jego prośby, nie umiałam. Puścił moje ręce i swoją dłonią uniósł mi brodę. - Jesteś moim ideałem. Jesteś dla mnie najważniejsza na całym świecie. Nigdy nie kochałem nikogo tak mocno jak Ciebie. Kiedy ty cierpisz ja też cierpię. Gdy trafiłaś do szpitala obiecałem sobie że bez względu na wszystko już zawsze będę przy tobie nawet jak byś miał mnie nienawidzić. Nie mam zamiaru łamać tej obietnicy - po raz kolejny nie mogłam uwierzyć. Nie rozumiałam dlaczego mu tak na mnie zależy. Byłam przeciętna. Niczym szczególnym się nie wyróżniałam. Mimo to on kochał mnie.
- Sam nie płacz - poprosił chłopak ocierając obuszkiem palców moje łzy które leciały jena za drugą. Nie potrafiłam się uspokoić. Odwróciłam się tyłem do Irlandczyka i zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej, jak małe dziecko szlochając bez opamiętania. Poczułam jego ciepłe dłonie na swoich ramionach. Bez słowa odwrócił mnie w swoją stronę i zamkną w żelaznym uścisku. Nie chciałam żeby mnie przytulał, nie chciałam żeby myślał że już jest wszystko dobrze. Wyrywałam się i szarpałam jednak on nie puszczał. Po chwili przestałam. Wtuliłam się w chłopaka jak najmocniej tylko potrafiłam. Skuliłam się na łóżku a on mnie całą objął i nie puszczał. Tak bardzo mi tego brakowało. Potrzebowałam jego ciepła, jego dotyku, jego miłości. Potrzebowałam go obok siebie. Był jedyną osoba która mogła mi zapewnić bezpieczeństwo.
- Przepraszam Cię za wszystko Sam. Przepraszam że tak bardzo Cię zraniłem, przepraszam że cię zostawiłem chodź powtarzałem że zawsze będę przy tobie. Naprawdę cię kocham - wyszeptał mi drżącym głosem prosto do ucha.
********************************************************************************
No i mamy rozdział 32!
Mam nadzieję że przypadł Wam do gustu. Wiele się tu dzieje i jak widać Sam i Niall postanowili sobie pewne kwestie wyjaśnić. Co będzie dalej? Czy dogadają się na dobre? Pożyjemy zobaczymy ;)
Tyle z Was już mnie męczyło że w końcu się złamałam i dodałam na ask'a swoje zdjęcie -,- ;) Nie wystraszcie się!
Do następnego! xx
Kocham,
Sami <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
KONTAKT
DROGIE MOTYLKI ♥
Odwiedziny :)
Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.
Nie wiem od czego zacząć... Zakochałam się w Twoim opowiadaniu. *.* Rozdział cudowny jak zwykle. Niall - on jest taki kochany. Mam nadzieję, że Sami mu wybaczy bo strasznie mi go szkoda. Widać, że mu zależy na niej i bardzo mocno ją kocha a Sami życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Czekam na następny rozdział oraz życzę Ci dużo weny. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
Zapraszam też do mnie:
http://stole-my-heartx.blogspot.com
Ojej, będę pierwsza! O tak, oł jea.
OdpowiedzUsuńMogę chyba tylko odetchnąć z ulgą. Płakać mi się chciało jak ona tak bardzo broniła się przed Horanem. Ale udało się. W końcu zrozumiała, że go potrzebuje. Że nie potrzebnie go od siebie odpycha. Że jemu przecież zależy. Ona to wie. Wie, prawda?
Mam tylko nadzieję, że nie będzie próbowała kombinować z tym odchudzaniem już. Że z nią i Oli będzie okej. Że z nią i Niallem będzie okej. No i że rodzice może się bardziej zainteresują. A Laura niech nie wraca, bo wezmę swoją siekierę.
A Ciebie kocham moje Słoneczko. Buziaki ;*
O nie... Nie jestem pierwsza...
UsuńŚliczny i poruszający rozdział. Czytając go, wywołał we mnie wiele emocji. Chciało mi się płakać i było mi smutno bo Sam i Niall wciąż się kłócą :( Chciałabym żeby się pogodzili, ale co ci przyjdzie do głowy to nie wiem ...
OdpowiedzUsuńJednym słowem rozdział jest jak zawsze - świetny.
Całuski :*
Aga
Oczywiście wpadłabym już wcześniej ale mam ogromne problemy z witryną google , jakby ktoś mi zrobił jakiegoś cholernego psikusa . Wszędzie gdzie wejdę , wszystko namieszane , sądziłam , że tylko u mnie , no jednak nie . Formatuję komputer i powinno być ok - to tak z innej bajki xD . Powracając do rozdzialu , to wyszedł Ci na prawdę cudowny . Sytuacje jakie opisywałaś , długi , wątki , w których wiele się działo . No cóż Niall nie odpuszczał i dobrze , gdyś w końcu wytłumaczył jej własną wersję . Poczuła czego jej brakowało , odczuła , że nadal ją kocha . Chce by była bezpieczna . Nie ma to jak żelazny uścisk , który wiele wyjaśnia . Znajdując się w nim , po prostu odpływasz. Ogarnia Cię delikatność niczym piórko . Cudowne uczucie , którego tak mało ludzie doświadczają . No ale cóż , jak to mówią ? Życie , które pisze najróżniejsze scenariusze . Niektóre są wspaniałe , aczkolwiek więcej występuje grozy . Cierpienie i ból przejmuje władzę w obecnym świecie - bynajmniej w moim . Tak po prostu oderwać się od tego syfu ... - " To tylko krok, by granice przekroczyć
OdpowiedzUsuńSpuścić wzrok, nie patrzeć w oczy
Przeszłość oddzielić grubą kreską
Lecz może zdążę ułożyć jeszcze wszystko przed śmiercią
To tylko krok, by pomyśleć i się cofnąć
Zatrzymać w gardle słowo, które może kogoś dotknąć
Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku
Bo w życiu są sprawy dużo ważniejsze, niż spokój " Gdyby wszystko było tak jak chcemy , świat mógłby zdziczeć . Najprawdopodobniej byłoby jeszcze gorzej niż jest . Nędza , nędzą nie będzie poganiać . Cudownie , że wszyscy tak troskliwie opiekują się Sami , że Oliwka wybaczyła jej błąd . Chociaż na pewno było jej strasznie przykro . Wspaniale , że Sam potrafiła przyznać się do błędu , że nie zaślepiła ją duma - honor . Osoba idealna , osoba , która wie co robi źle .
" (..) Dzwoniłam do twoich rodziców. Bardzo się przejęli, wypytywali o Ciebie jednak niestety nie mogą przyjechać bo są w ważnej delegacji. Prosili jednak bym się tobą opiekowała i w razie czego dzwoniła. Laura wyleciała wczoraj z Londynu - ostatnie zdanie Oli wypowiedziała dużo cichszym tonem jak by nie chciała bym je usłyszała.
- Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Co niby miałam powiedzieć? Że doskonale wiedziałam że rodzice nie będą się mną interesować? Że i tak wiedziałam że nie przylecą? A może że wiedziałam iż Laura jak najszybciej ucieknie? To wszystko było do przewidzenia. ... " - No tak , każdy rodzic na pewno zmartwiłby się taką wiadomością . Być może nie mogli przyjechać , bo wypadło im jakaś " delegacja " - no ale powinni być tutaj gdzie ONA , trzymać kruchą , potłuczoną dłoń i klepać to co zawsze : " będzie dobrze " . Mimo , że jest dorosła potrzebuje nadal dziecinnej miłości . Każdy ma w sobie garstkę dziecka , więc czemu rodzice tego nie potrafią zobaczyć ? Gdy zrobi coś złego , powie : zachowujesz się jak dziecko . Gdy oczekuje czasu , troski , rozmowy : nie jesteś dzieckiem . JEDNAK NAWET ONI SĄ DZIEĆMI - nie potrafią się zdecydować , nie mają stanowczości . Aczkolwiek zamiast sercem , kierują się rozumem . Przykre , czuć się niedocenianym , opuszczonym .. Nie czuć miłości bijącej wprost od rodziców.. Laura wyjechała ?! Franca nawet nie przyszła przeprosić . Spietrała się no cóż , widzi co spierdoliła .. Nie potrafiła cofnąć , wolała opuścić najszybciej to , co zrujnowała . Cegiełka po cegiełce psuła mur obronny Sam . Aż się dobiła . Wygrała ? Niby co ? Zbezcześciła swój honor . Być może zwyciężyła , ale nie z Sami , z mądrością . Połączyła się z głupotą .
Pozdrawiam i czekam na nexta :*
Sorka za błędy i bezsensowne zdania .
Amare *o*
Jeju :( Jak tak siedzieli w tym pokoju (Samantha i Niall) to aż miałam łzy w oczach.. oboje siebie zranili :( Mam nadzieję, że w końcu jakoś się im ułoży.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zawsze. Sporo ulega zmianie, akcja pędzi, mi da się znudzić; super :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie
Eh... w sumie to nie wiem co mam napisać. Rozdział tradycyjne jest CUDOWNY ! *o* Niall i Sami - oni są dla siebie stworzeni mimo wszystko. Widać, że Niall bardzo ją kocha i mu na niej zależy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.
Pozdrawiam Cię z całego serduszka i życzę duużo weny. :) :*
Jak ja się cieszę że oni się w końcu pogodzili! :) No mam taką nadzieję że tak już zostanie na zawsze nie? :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, dobrze że Sami nie zrobiła sobie niczego poważniejszego. Niall jest słodki, widać że ją kocha:)
Czekam na następny i pozdrawiam serdecznie Asiek :*
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńPolecam.http://little-things-and-me.blogspot.com/