Rozdział 27

Kolejne dni minęły mi już dużo lepiej. Chodziłam regularnie do szkoły a Niall starał się spędzać ze mną absolutnie każdą  możliwą chwilę. Jeździł ze mną na zakupy, spacery, do kina i innych tego typu miejsc. Bardzo pomogła mi również Oli, Perrie i chłopaki. Stres przynajmniej na chwilę dał mi spokój i mogłam po prostu sobie odpuścić i się nie przejmować. No ale nie czarujmy się, im bliżej przyjazdu Laury tym bardziej się martwiłam, niestety nie dało się o tym całkowicie zapomnieć. Przyszedł w końcu ten 22 listopada. Piątek tuż przed wizytą siostry. Wyjątkowo nie poszłam do szkoły by ogarnąć dom, przygotować pokój gościnny dla siostry, zrobić jakieś zakupy żeby uzupełnić produkty spożywcze. Dzień zapowiadał się kiepsko a potem miało być już tylko gorzej. Na całe szczęście mam wokół siebie mnóstwo wspaniałych ludzi którzy dają mi siłę. Tak naprawdę najwięcej zawdzięczam Niallowi który trwał przy mnie w dzień i w nocy. To on na okrągło powtarzał mi żeby się uspokoiła, nie zamartwiała bo to nie jest tego warte. W końcu dałam sobie przemówić do rozsądku.
- Jak Ci idzie? - spytał wchodzący do salonu Niall podczas gdy ja sprzątałam.
- Całkiem nieźle właściwie to skończyłam. Potem pójdę jeszcze przygotować pokój gościnny - powiedziałam uśmiechając się do niego ciepło.
- To świetnie. Ty słońce sobie odpocznij a ja idę zrobić jakiś obiad - pocałował mnie w czoło i ruszył do kuchni. Postanowiłam pójść za nim. Usiadłam na krześle i przyglądałam si uważnie jak poszukuje potrzebnych składników.
- Sami jak się właściwie dzisiaj czujesz? - spytał po chwili z troską w głosie.
- Dobrze - odpowiedziałam bez namysłu.
- A czy mogła byś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź? - zaśmiał się.
- Jak ja Ci mogę rozwinąć ta wypowiedź? Co mam powiedzieć? Że jestem wściekła, zdenerwowana, zestresowana, pełna obaw? - jak zawsze poruszanie tego tematu nie było dobrym pomysłem. Tylko niepotrzebnie się denerwowałam. Ostatnimi czasy jest we mnie tyle negatywnych uczuć że po prostu miewam ochotę rozpłakania się by dać upust emocjom. Może wtedy poczuła bym się lepiej.
- Sam... - zaczął Niall.
- Nie, proszę Cię przestań. Nawet nie próbuj mówić że nie mam o co się martwić i że wszystko będzie dobrze. Nie zrozum mnie źle, to że przy mnie jesteś i mnie wspierasz naprawdę jest dla mnie ważne i dużo mi daje ale nie jestem w stanie już słuchać tych waszych pocieszeń! Nie zdołacie przeprogramować mi mózgu i bez względu na to co mówicie do Laury już chyba zawsze będę żywiła nienawiść i niechęć - do moich oczu napłynęły łzy.
- Masz rację przepraszam. Nie powinienem tak mówić bo sam nie wiem czy wszystko będzie dobrze ale ty również zrozum, nie potrafię tak po prostu przyglądać się jak cierpisz. Wiem że cała ta sytuacja jest dla Ciebie straszna ale jakoś wytrzymamy te dwa dni. Uwierz mi ja też się boję i to bardzo. Nie chcę by Laura Ci coś zrobiła bądź ponownie cię skrzywdziła ale bez względu na to co się stanie podczas jej pobytu tutaj możesz na mnie liczyć - czasem naprawdę nie mogłam zrozumieć jak to się stało że trafił mi się taki wspaniały mężczyzna. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Może to nagroda za te wszystkie cierpienia? Tak czy inaczej byłam niebywale wdzięczna za to Bogu. Byłam wdzięczna za Nialla.
- Wiem - odpowiedziałam cicho i otarłam spływające po moich policzkach łzy.
Nie smuć się mała - powiedział z uśmiechem po czym mocno mnie przytulił. On zawsze wiedział czego mi potrzeba.
- Kocham Cię - powiedziałam.
- Wiem - zaśmiał się. - Ja Ciebie też.
Po chwili powróciliśmy do przygotowywania obiadu. Bardzo chętnie pomagałam. Postanowiliśmy zrobić ryż z warzywami. Wprawdzie z naszym tempem pracy trochę czasu nam to zajęło ale ubawiliśmy się po pachy.
Gdy posiłek był już prawie gotowy z góry zeszli chłopcy. Za nos przyciągnęły ich piękne zapachy.
- Ojoj a co się tu wyrabia? - zapytał zadowolony Louis.
- Zrobiliśmy obiad - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Pysznie pachnie!
- To prawda - zawtórował Li.
Podczas gdy ja z Niallem sprzątaliśmy kuchnie po naszej małej kulinarnej rewolucji Harry pojechał odebrać Olivię ze szkoły. Nim wrócili wszystko było gotowe i mogliśmy zasiąść do wspólnego posiłku.
- No to co dzisiaj robimy? - spytała w pewnym momencie Olivia.
- Jakiś film? - zaproponował Harry.
- Nie no dajcie spokój. Każdy wieczór spędzamy przed telewizorem. Wymyślmy w końcu coś innego - Liamowi najwyraźniej wizja spędzenia kolejnego dnia na kanapie nie przypadła do gustu.
- A co powiecie na łyżwy. Wziął bym ze sobą Perrie - pomysł Zayna wydał się wszystkim świetny. Aktywnie spędzony dzień dobrze by nam zrobił. Ja jednak widziałam małą przeszkodę.
- No tylko że ja nie umiem jeździć - powiedziałam.
- Bardzo chętnie cię nauczymy - odpowiedział uśmiechnięty Liaś.
Dłużej nie zwlekając ubraliśmy się i ruszyliśmy do auta. W pierwszej kolejności podjechaliśmy pod dom Pezz. Na szczęście miała czas więc mogła się z nami wybrać. Potem już jechaliśmy prosto na lodowisko.
 Było popołudnie i o dziwo było prawie pusto. Może to przez to że jest normalny dzień "roboczy".
Zapłaciliśmy w kasie, ubraliśmy łyżwy i ruszyliśmy w stronę tafli. Oczywiście ja, genialna Samantha, musiałam wywrócić się już za nim w ogóle weszłam na lód. Towarzystwo miało niezły ubaw. Gdy już udało mi się odkleić od podłogi Niall i Olivia trzymając mnie za rękę doprowadzili mnie do lodowiska. Wszyscy momentalnie wskoczyli i zaczęli jeździć, przy mnie to była grupa zaawansowana. Zostałam sama z Horankiem.
- Będę cie trzymał za ręce a ty ruszaj do przodu o tak - powiedział demonstrując co mam robić.
To było bardzo miłe popołudnie mimo że wywróciłam się już niezliczoną ilość razy. Irlandczyk naprawdę bardzo się starał ze mnie nie śmiać ale słabo mu to wychodziło. Byłam cała poobijana i obolała ale jeździć jako tako się nauczyłam.
W drodze powrotnej skoczyliśmy do kawiarenki na gorąco czekoladę jednak ja wybrałam kawę. Co poradzę że tak ją kocham. Odwieźliśmy Perrie a sami w domu znaleźliśmy się koło 21.
Bez chwili zastanowienia ruszyłam prosto do swojego pokoju. Przywitałam się z Amare, dałam jej jeść po czym ruszyłam do łazienki by wziąć długą, gorącą, odprężającą kąpiel. Wlałam do wanny kokosowy płyn, zapełniłam cieplutką wodą, włożyłam słuchawki w uszy i zanurzyłam się ciesząc tą miłą chwilą.
Bardzo nie chciałam wychodzić ale niestety woda robiła się już zimna a ja zaczynałam się marszczyć jak rodzynek. Po za tym musiałam się przecież wyspać. W końcu opuściłam pomieszczenie i rzuciłam się na łóżko. Było już późno, ja byłam zmęczona a mimo to nie mogłam zasnąć. Niepokój związany z jutrzejszym dniem spędzał mi sen z oczu. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam na korytarz by nikogo nie obudzić. Poszłam pod dobrze mi już znane drzwi i pomału je otworzyłam. Pomieszczenie było ogarnięte ciemnością mimo to weszłam i ruszyłam w stronę łóżka na którym słodko spał mój Horanek. Wsunęłam się bezszelestnie pod kołdrę jednak Niall się przebudził.
- Sami co ty tutaj robisz o tej porze? - spytał zdziwiony chłopak.
- Nie mogę zasnąć po za tym nie chcę spać sama - powiedziałam szeptem.
- Cieszę się że do mnie przyszłaś - powiedział z uśmiechem po czym czule mnie pocałował. Wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową uważnie słuchając jak bije jego serce. Po chwili usnęłam.

********************************************************************************
Siema, siema!
Oto i mamy kolejny rozdziałek ;) Nie mogę uwierzyć że to już 27!
Mam nadzieję że Wam się spodobał.
Już w następnym przyjedzie Laura! Jak myślicie, co przyniesie ta wizyta? :P

Kocham,
Sami <3

6 komentarze:

  1. Jak cudownie , że rozdziałek już jest ! :) . Cieszę się , że Sami ma takiego cudownego chłopaka . Niall bardzo ją wspiera , widać , że mocno kocha . Wspaniale . Sami i łyżwy ! Fajną sytuację dodałaś ! :D . Rozluźniona atmosfera .
    Też nie mogę uwierzyć , że już 27 dział . ! Tak szybko wszystko zleciało :O . Łohoohoh . Oczywiście , że rozdział ten mi się podobał . W prawdzie jak każdy inny . bardzo ciekawi mnie sytuacja z Laurą . Co takiego narobi ? Co przyniesie wizyta ? Tak na prawdę nie wiem czego możemy się po niej spodziewać . Jak już pisałam kilka razy może się zmieniła ? A może w sumie nie ? Nie wiem , na pewno dowiemy się jaka jest . Może nie namiesza w życiu Sami i Horanka . Oby ! : DD . Już w 28 dziale z hukiem będzie Laura . Wooow : *


    Czekam na następny.
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu dużo mówić , rozdział jak i cały blog jak zawsze CUDOWNY . Nie mogę się doczekać następnego bo w końcu się Laura pojawi i jestem ciekawa co się wydarzy , co nabroi .
    Życzę duuużo weny.
    Czekam na następny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ! :) xoxo

    Zapraszam też do mnie :
    http://live-while-we-are-young-xoxo.blogspot.com/
    http://last-first-kiss-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiało to zabawnie wyglądać na lodowisku ;D
    Już się nie mogę doczekać następnego!
    Laura pewnie namiesza! :D A może zaskoczy nas..? Nie wiem ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Boli mnie ręka ale napisze komentarz. Dziewczynko moja! Masz wielki talent, twoje opowiadanie jest genialne. Tak wspaniale się je czyta, ja już chcę następny rozdział! Nie mogę się doczekać tego co znienawidzona przeze mnie Laura zrobi podczas swojego pobytu. Lodowisko, sama bym poszła pojeździć. :) Rozdział oczywiście jest wspaniały! Dzięki za umilenie chorobowego :) Pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww, są tacy kochani. Rozpłynęłam się znów na sam koniec. Mhym, dobrze jest. Musi być. Laura nie może nic zepsuć. Nie może. O matko, zaraz się dowiem co się będzie działo. No nic.
    A łyżwy to świetna sprawa. Sama uwielbiam bawić się na lodowisku, a jak jest się z grupą znajomych to już wogóle szaleństwo ;D
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy!
Dziękuję ♥

KONTAKT

DROGIE MOTYLKI ♥

Odwiedziny :)

Samantha "Sami" Hale . Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author